Lider Platformy Obywatelskiej pojawił się 21 stycznia w hostelu w Zambrowie, by porozmawiać z przedsiębiorcami o ich trudnej sytuacji finansowej. W czwartek zapowiadano jednak, że Donald Tusk pojawi się w zupełnie innym miejscu – w Sokołach na składzie budowlanym. Miejsce wizyty w ostatniej chwili jednak zmieniono.
Podczas konferencji prasowej po spotkaniu w Zambrowie, Donald Tusk podzielił się z dziennikarzami powodami, dla których tak się stało. – Moi współpracownicy otrzymali informację, że przedsiębiorca, u którego mieliśmy w gościć, otrzymał sygnały ze strony niektórych ludzi, że będzie się to wiązało dla niego z kłopotami – mówił.
Donald Tusk: Ludzie boją się ze mną spotkać
– Chcę tylko powiedzieć, że to nie jest pierwszy raz. Ja strasznie wszystkich przepraszam, naprawdę z głębi serca przepraszam tych wszystkich, którzy chcieli mnie, czy – przy mojej pomocy – także opinii publicznej czy rządzącym, powiedzieć o tym, jakie mają kłopoty. To nie są politycy, to nie są działacze mojej partii, czy jacyś opozycjoniści, to są ludzie, którzy poczuli się opuszczeni – dodał.
– Ludzie chcą coś powiedzieć, zapraszają, kilkanaście godzin później dzwonią do nas i mówią: "Sorry, wybaczcie państwo, ale dostajemy sygnały, pogróżki, presję i boimy się". Ja muszę być uodporniony, mam grubą skórę, chociaż to co się dzieje w telewizji rządowej w ostatnich dniach na mój temat, także na temat mojej rodziny, to znowu przekracza nawet moją wyobraźnię – kontynuował.
– Ludzie boją się ze mną spotkać, bo obawiają się, że spotkają ich za to represje. Ja bardzo przepraszam, jeśli komukolwiek sprawiłem kłopoty swoją obecnością, ale ja na pewno nie skapituluję, nie poddam się. Ale strasznie jest mi przykro, że coraz więcej ludzi po prostu odczuwa strach przed tą władzą – zakończył.
Czytaj też:
„Wina Tuska”. Lider PO wdał się w przewrotną dyskusję z Januszem Piechocińskim