– O sprawie inwigilowania powiedział mi mój przyjaciel Radosław Sikorski, który stwierdził, że Citizen Lab prowadzi badania nad Pegasusem także w Polsce. Wtedy zainteresowałem się sprawą i okazało się, że mój telefon był zainfekowany – powiedział Roman Giertych podczas przesłuchania przed senacką komisją.
Giertych nie pojawił się w Senacie. Udzielał odpowiedzi na pytania łącząc się z komisją w formie wideokonferencji. – Mój telefon był inwigilowany od 5 września 2019 roku do początku grudnia 2019 roku – zaznaczył na wstępie.
Roman Giertych wspomina list do Lecha Kaczyńskiego. Chodziło o sprawę Andrzeja Leppera
Jak wskazał, wszystko zaczęło się jednak znacznie wcześniej, bo już w 2007 roku, kiedy żegnał się z polityką. – Moje odejście z polityki wiązało się z listem do Lecha Kaczyńskiego, w którym pisałem, że nie zgadzam się na wykorzystywanie CBA przez Mariusza Kamińskiego do prowokacji politycznych. Chodziło o prowokację względem pana wicepremiera Andrzeja Leppera – mówił. Podobnie początki swojej sprawy upatrywał także inny podsłuchiwany – senator Krzysztof Brejza, który badał aferę gruntową w komisji sejmowej.
– Było to moje pożegnanie z polityką, żądałem tam ustąpienia Mariusza Kamińskiego. To był lipiec/sierpień 2007 roku, krótko po wybuchu afery gruntowej. Kamiński zastosował wobec Leppera nielegalne metody działania, prowokację i podsłuchy. Ten list zakończył koalicję z PiS-em – wspominał.
To, zdaniem Giertycha, było źródłem zemsty, którą zaplanował wobec niego PiS. – Najpierw PiS robił kwerendę w MS, żeby sprawdzić, przy jakich sprawach pracowałem. Później agenci CBA przychodzili do moich klientów i wypytywali, kto chce na mnie skargę złożyć. Później wnioski dyscyplinarne, np. za obronę Donalda Tuska – argumentował.
Roman Giertych przed senacką komisją. „Przyczyną, dla której mnie inwigilowano, był Donald Tusk”
– Przyczyną, dla której tak intensywnie mnie inwigilowano, był Donald Tusk. Reprezentowałem go na dwóch komisjach śledczych dotyczących Amber Gold, byliśmy w stałym kontakcie. Dane z ataków na mój telefon pokrywają się z różnymi wydarzeniami, m.in., ważyły się losy, czy Tusk wystartuje w wyborach prezydenckich. Ataków zaprzestano, kiedy była już jasność, że nie wystartuje – mówił Giertych.
– PiS pewnie próbował znaleźć haki na Tuska, bo obawiali się, że wystartuje. PiS zakładał, że Tusk wystartuje i chcieli się przygotować – dodawał. Giertych wskazał, że razem z Tuskiem odwiedził Watykan 5 października i we Włoszech dyskutował również na tematy, których nie chciał ujawnić. To, zdaniem Giertycha, było jedną z kwestii interesujących PiS.
Zdaniem Giertycha, kolejnym przyczynkiem do podsłuchów była także sprawa „dwóch wież”, w których występował Jarosław Kaczyński. Giertych, prowadzący tę sprawę przyznał, że PiS mógł się obawiać obciążających prezesa PiS taśm. – Z mojego telefonu zasysano różne pliki – dokumenty, pliki, zdjęcia. Gromadzono wszystkie dane – wskazywał.