O napięcie wokół Ukrainy i groźbę rosyjskiej inwazji był pytany w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24 wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa. – Polskie służby i polska armia uważnie śledzą to, co się dzieje w okolicach Ukrainy i na Białorusi. Natomiast zachowujemy spokój, dlatego, że jesteśmy świadkami operacji o charakterze psychologiczno-dyplomatycznym i ta wojna jest tylko straszakiem – ocenił wiceminister obrony. Polityk podkreślił jednak, że „musimy być czujni”.
Marcin Ociepa: My nie chcemy prowokować Rosji
Dopytywany o to, czy MON przygotowuje się w jakiś sposób na ewentualną wojnę, np. wstrzymując urlopy albo powołując rezerwistów, powiedział, że Polska jako państwo NATO „zachowuje spokój” i „uważnie monitoruje sytuację”. – Każda tego typu decyzja może być powodem czy pretekstem Rosji do agresji. My nie chcemy Rosji prowokować. Mówimy jasno, że przekroczenie pewnych linii, atak na Ukrainę, spotka się z określoną listą sankcji – tłumaczył Ociepa.
Polska wyśle broń na Ukrainę
Wiceminister był też pytany o to, dlaczego tak długo Polska zwlekała z deklaracją o dozbrajaniu Ukrainy. – W ogóle się nie wstrzymywaliśmy – stwierdził Ociepa. Polityk zapewniał, że „wiele dni temu minister obrony Mariusz Błaszczak wysłał do swojego odpowiednika list z deklaracją pomocy i od wielu dni trwały konsultacje o charakterze technicznym”. – Mówimy o kwestiach bardzo wrażliwych i to, co jest w przestrzeni medialnej, nie oddaje całości sytuacji. Polski rząd był jednym z pierwszych, który tak mocno wsparł rząd ukraiński. Zadeklarowaliśmy, że jesteśmy w stanie pomóc Ukrainie tak, jak to tylko będzie potrzebne – zaznaczył. – Zapadły decyzje polityczne, by poinformować o tej kontrybucji dopiero wówczas, kiedy zostanie uzgodniony jej kształt i zakres ze stroną ukraińską – powiedział Ociepa.
Wiceminister podkreślił, że „niezależnie od sytuacji, którą mamy” na Ukrainie są doradcy wojskowi z Polski. – Mamy wiele formatów współpracy wojskowej – dodał. Ociepa nie chciał jednak ujawnić, ilu ich tam jest.
Czytaj też:
Oddala się widmo najazdu na Ukrainę. „Putin wpadł we własne sidła”