PiS-owi nie udało się zebrać większości potrzebnej do przegłosowania w Sejmie projektu ustawy lex Kaczyński. „Za” odrzuceniem wniosku opowiedziało się 253 posłów i posłanek, „przeciw” było 152, a aż 37 wstrzymało się od głosu.
– Każdy mógł głosować, jak chciał. Rzeczywiście ta ustawa nie spotkała się z dużym entuzjazmem w części naszego klubu – komentował w rozmowie z dziennikarzami Ryszard Terlecki dodając, że w klubie nie było dyscypliny. Z czego część polityków ochoczo skorzystała – za odrzuceniem projektu zagłosowało 24 posłów klubu PiS, wstrzymało się 37 a 16 nie głosowało.
Lex Kaczyński doprowadzi do dymisji Niedzielskiego?
Przy okazji wicemarszałek Sejmu stwierdził, że winą za całą sytuację ponosi opozycja. – Z drugiej strony nie było możliwości poprawiania ustawy, bo opozycja ją odrzuciła. Te doświadczenia, które mamy, nie są najlepsze. Opozycja nie chce rozmawiać o ustawach antycovidowych, chce je odrzucać, zanim zaczną być procedowane – stwierdził.
Jak podaje RMF FM, PiS nie będzie już proponowało nowych ustaw do walki z pandemią koronawirusa. Stanie się tak mimo wielokrotnych zapowiedzi Adama Niedzielskiego, jak ważne jest wprowadzenie regulacji. Polityk sugerował, że poda się do dymisji, jeśli ustawa przepadnie w Sejmie.
Z ustaleń rozgłośni wynika, że opozycja zastanawia się, czy w tej sytuacji nie złożyć wniosku o odwołanie ministra zdrowia. – Jesteśmy gotowi w tej sprawie z ministrem Niedzielskim rozmawiać, żeby go wybawić z tej gehenny, w której się znalazł. Jest kompletnie poniewierany przez swój obóz polityczny – komentował Władysław Kosiniak-Kamysz.
Lex Kaczyński – najważniejsze założenia
Projekt złożyła w Sejmie 27 stycznia grupa posłów PiS, a do reprezentowania wnioskodawców upoważniono posła Pawła Rychlika. Projekt nazywany jest lex Kaczyński (od nazwiska prezesa PiS, który firmował przepisy w nim zawarte) lub lex Rychlik (od nazwiska posła sprawozdawcy). Nowe zapisy miały zastąpić projekt ustawy, której procedowanie zaczęło się w połowie grudnia (tzw. lex Hoc, ustawa hocowa, która dotarła do Sejmu jako projekt poselski, wcześniej Ministerstwo Zdrowia próbowało złożyć inną ustawę ws. walki z pandemią, jednak bezskutecznie).
W myśl nowych propozycji pracodawcy mieli żądać od pracowników oraz osób wykonujących na ich rzecz pracę na podstawie umów cywilnoprawnych, bez względu na to, czy przeszli oni chorobę i są zaszczepieni, podawania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego. Pracownik miał mieć natomiast możliwość wykonać nieodpłatnie taki test zasadniczo raz w tygodniu, choć możliwa będzie zmiana częstotliwości jego przeprowadzania.
Badania miały być finansowane ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Pracownicy, którzy wykonali test, a zachorują na COVID-19 i będzie uzasadnione podejrzenie, że mogło do tego dojść w miejscu pracy, mogą domagać się odszkodowania od pracownika, który nie poddał się diagnozowaniu. Wysokość takiego odszkodowania miała wynieść równowartość pięciokrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Czytaj też:
Przed Kaczyńskim stoi nowe zadanie. „Przyszłość zapowiada się bardzo ciekawie”