Napięcie na linii Rosja-Ukraina jest coraz bardziej odczuwalne. Spekulacje dotyczące możliwości dokonania przez Rosję inwazji na sąsiada podsyca koncentracja wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą, a także organizowane na terytorium Białorusi ćwiczenia rosyjsko-białoruskie. Połączenie sił Władimira Putina i Alaksandra Łukaszenki w związku z przeprowadzeniem wspólnych manewrów wojskowych jest odbierane jako element, który miał zapewnić Moskwie „przykrywkę” do dalszego zwiększania liczebności swoich sił w pobliżu Ukrainy.
Rosja zaatakuje Ukrainę? Do inwazji ma dojść 16 lutego
Kilka dni temu „Politico”, powołując się na trzy niezależne źródła zbliżone do amerykańskiego wywiadu, podało, że środa 16 lutego przewija się jako data rozpoczęcia inwazji naziemnej Rosji na Ukrainę. Sytuacja jest daleka od stabilnej, a zaledwie wczoraj w przestrzeni medialnej pojawiły się informacje, że Rosja miała przesunąć część swojego sprzętu na pozycje, które w bezpośredni sposób zagrażają Ukrainie. Tutaj można mówić o dwóch scenariuszach – albo jest to „brudna gra” Rosji, która chce zastraszyć Ukrainę i jej zachodnich partnerów, albo część planowanej ofensywy.
– Rosjanie wydali komunikat, w którym przekonują, że wycofują niektóre jednostki, które były rozmieszczone w okolicach granicy ukraińskiej. Z drugiej strony: amerykański wywiad informuje, że działanie Rosji nie ma charakteru wycofywania, a wykonywane manewry to przygotowywanie konkretnych grup uderzeniowych do ataku na Ukrainę – stwierdził Jan Piekło w rozmowie z „Wprost”.