W rozmowie z PAP marszałek Senatu Tomasz Grodzki zapowiedział, że „jeśli warunki się nie zmienią, to w czwartek 17 lutego uda się do Kijowa razem z delegacją senatorów”. W stolicy Ukrainy politycy mają się spotkać z najważniejszymi ukraińskimi politykami. Wizyta ma związek z napiętą sytuacją przy granicy z Ukrainą i groźbą rosyjskiej inwazji.
Rozmowy Grodzkiego w Kijowie
- Stoję na stanowisku, że Ukrainę trzeba wspierać w tej ekstremalnie trudnej sytuacji na każdym szczeblu - czy to parlamentarnym, czy samorządowym. Chcemy także okazać naszą solidarność z narodem ukraińskim – tłumaczył cel delegacji marszałek Senatu.
Tomasz Grodzki ma rozmawiać z przewodniczącym Rady Najwyższej Ukrainy Rusłanem Stefanczukiem oraz szefową litewskiego parlamentu Viktoriją Czmilyte-Nielsen.
Senatorowie na plaży w Miami?
Być może jest to próba zatarcia złego wrażenia, po tym, jak Grodzki poleciał na polonijny Kongres 60 Milionów w Miami. Na początku tygodnia Joanna Miziołek i Eliza Olczyk, pisały, że prócz niego do USA udali się też senatorowie Koalicji Obywatelskiej: Beata Małecka-Libera, Kazimierz Kleina, Robert Dowhan oraz Gabriela Morawska-Stanecka z Lewicy/PPS. Kontrowersje wzbudził fakt, że wizyta odbyła się w środku groźby rosyjskiej agresji na Ukrainę na horyzoncie.
Ale nie tylko. Z doniesień informatora „Wprost” wynikało, że w planach marszałka nie było żadnych poważnych rozmów.
„Grodzki pojechał tam chyba na plażę oraz bal, bo i ten był w planach. Organizowanie wyjazdu delegacji z Polski, kiedy nawet nie chciał się z nim spotkać gubernator czy rektor uczelni, jest śmieszne” – zdradził nieoficjalnie jeden z polityków PO. Źle odebrano też fakt, że delegacja składała się tylko z przedstawicieli KO, a nie wszystkich sił w Senacie.
Z niefortunnego wyjazdu senatorów KO na kongres polonijny tłumaczył się w RMF FM Tomasz Siemoniak. Były szef MON przyznał, że na pewno są „lepsze momenty na takie wyjazdy”. Dodał, że Kancelaria Senatu powinna wyjaśnić, dlaczego przy okazji spotkania z Polonią nie zadbano o odpowiednią rangę spotkań.