Przypomnijmy, że Najwyższa Izba Kontroli sprawdza rządowy program Polskie Szwalnie, który zapowiadali na początku pandemii koronawirusa prezydent i premier. W ciągu miesiąca miały zostać wyprodukowane miliony maseczek do zakrywania ust i nosa, w planach było też uruchomienie fabryki w Stalowej Woli. Sprawa wróciła po prawie dwóch latach w związku z wyciekiem korespondencji ze skrzynki mailowej szefa KPRM Michała Dworczyka. Wśród ujawnionych rzekomych wiadomości znalazła się wzmianka, jakoby marszałek Sejmu Elżbieta Witek lobbowała za prywatną firmą, która miała być jednym z dostawców maseczek. NIK wezwało Dworczyka i Witek do złożenia wyjaśnień w charakterze świadków.
Elżbieta Witek nie stawia się na przesłuchania w NIK
Marszałek Sejmu nie zamierza jednak stawiać się na przesłuchanie. Nie pojawiała się w pierwszym terminie 19 stycznia. Nałożono na nią karę w wysokości 3 tys. zł brutto i wyznaczono nowy termin na 16 lutego. Jednak tego dnia także nie zjawiła się w siedzibie NIK. Z ustaleń RMF FM wynika, że druga kara za zlekceważenie wezwania wynosi także 3010 złotych.
Oświadczenie marszałek Sejmu
Witek twierdzi, że NIK nie może wezwać ją na świadka. Przed drugim terminem wydała obszerne oświadczenie, do którego dołączyła siedem opinii prawnych. „Wezwanie Marszałka Sejmu do stawienia się się w charakterze świadka jest wydarzeniem bez precedensu w ponad 30-letniej historii III RP. Polski porządek prawny przyznaje Sejmowi względem NIK rolę nadrzędną, a szczególnymi uprawnieniami względem tego naczelnego organu kontroli państwowej wyposaża właśnie Marszałka Sejmu, który m.in. nadaje Statut NIK, posiada kompetencje dotyczące kształtowania kierownictwa NIK czy powołuje członków jego Kolegium. Te zasady nigdy dotąd nie były kwestionowane przez żadnego z prezesów NIK” – twierdzi marszałek Sejmu.