Rosja drugi dzień kontynuuje ataki na terytorium Ukrainy. W piątek walki koncentrują się w pobliżu Kijowa, ale atakami rakietowymi i nalotami zagrożone są też inne miasta. Rano syreny alarmowe zawyły także we Lwowie, lezącym około 60 kilometrów od polskiej granicy. Władze zaleciły mieszkańcom udanie się do schronów. W tym celu wykorzystywane są między innymi stacje metra.
Wojna na Ukrainie. Alarm przeciwlotniczy we Lwowie
Ponownie syreny było słuchać w południe. Ukraińska Prawda podała, że w mieście ponownie ogłoszono alarm przeciwlotniczy. „Ważne! Jeśli usłyszysz syrenę, włącz media i postępuj zgodnie z instrukcjami” – poinstruował mieszkańców mer Lwowa Andrij Sadowy. „Znowu wyją syreny alarmowe. Coraz więcej osób stara się wydostać z miasta” – poinformował też dziennikarz Radia Zet Rafał Miżejewski, który przebywa we Lwowie.
Kijów celem rosyjskiego wojska
W piątek nad ranem stolica Ukrainy znalazła się pod ostrzałem rakietowym. Walki trwają na północy miasta. Ministerstwo Obrony Ukrainy poinformowało, że Rosjanie są w dzielnicy Obołoń. Pojawił się apel o informowanie o ruchach wojsk i organizowanie samoobrony, m.in. z użyciem koktajli Mołotowa. Z kolei sztab generalny ukraińskich sił zbrojnych przekazał, że w Obołoniu działają rosyjscy dywersanci. „Prosimy obywateli o informacje na temat przemieszczania się sprzętu” – brzmiał komunikat sztabu, który cytowała Ukraińska Prawda. W południe w mieście ogłoszono kolejny alarm lotniczy, a mieszkańcy zostali poproszeni o schowanie się do schronów.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował do Władimira Putina o podjęcie negocjacji. – Chcę jeszcze zwrócić się do prezydenta Rosji. W całej Ukrainie toczą się walki. Usiądźmy do rozmów, żeby przerwać zabijanie ludzi – powiedział po rosyjsku Zełenski.
Czytaj też:
Wzmożony ruch na granicy z Ukrainą. Ile osób przyjechało do Polski?