Siergiej Andriejew został wezwany do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by odebrać informację o usunięciu z Polski dużej grupy rosyjskich dyplomatów i pracowników ambasady. Po wszystkim rozmawiał z dziennikarzami. Zapowiedział kroki odwetowe wobec naszego kraju i odniósł się m.in. do zarzutów, że 45 osób pracujących pod przykrywką dyplomatyczną prowadziły działalność przeciwko Polsce.
Dyplomata został też zapytany o rosyjskie zbrodnie na Ukrainie. Kiedy próbował kłamać i szerzyć propagandę, został przyszpilony pytaniami polskich dziennikarzy. Andriejew nie zgadzał się ze stwierdzeniami o atakowaniu celów cywilnych, mówił o „broni wysokoprecyzyjnej” i wyłącznych celach militarnych. Kiedy jednak wspomniano o Mariupolu musiał zmienić narrację.
Ambasador Rosji w Polsce powtarza kłamstwo o nazistach
– W Mariupolu chronią się fanatyczni naziści, chowając się za plecami cywilów – stwierdził. – Robimy wszystko, co możliwe, aby oszczędzać życie cywilów, ale z powodu działań nazistów oczywiście są ofiary cywilne – przyznał w końcu. Gdy dziennikarze zaczęli wyliczać mu konkretnych zabitych, ambasador zaczął mówić o dezinformacji Zachodu.
Wojna na Ukrainie. Rosja nie chce słuchać świata
Zagadnięty o ponad setkę zabitych na wojnie dzieci, Andriejew zaczął pytać o dzieci zabite w Donbasie przez Ukraińców. Pytany o konkretne przypadki i konkretne liczby, nie umiał jednak odpowiedzieć. Nie spodobała mu się także sugestia, by Rosja wzięła pod uwagę to, co mówi „wolny świat”. – Ci sami, co bombardowali Jugosławię, Syrię, Irak, Afganistan, Libię? To jest wolny świat? – pytał, unikając odpowiedzi na pytanie o koniec wojny.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport