W czwartek w odbędzie się nadzwyczajny szczyt szefów państw i rządów Sojuszu Północnoatlantyckiego. Andrzej Duda, który reprezentuje Polskę, jedzie do Brukseli z trzema głównymi postulatami. Chodzi o misję pokojową NATO na Ukrainie, wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu oraz formalne odwołanie aktu stanowiącego NATO – Rosja z 1997 r. Jak zauważa Onet, najważniejszy może być ostatni z wymienionych punktów.
Do tej pory cała uwaga skupiała się na propozycji wysuniętej przez Jarosława Kaczyńskiego. Inicjatywa nie zyskała jednak aprobaty USA oraz szefa Sojuszu Północnoatlantyckiego Jensa Stoltenberga. Według Zachodu takie rozwiązanie doprowadziłoby do eskalacji wojny na Ukrainie i bezpośredniej konfrontacji z Rosją. Na propozycję Polski pozytywnie zareagowała jedynie Dania.
Wojna na Ukrainie i nadzwyczajny szczyt NATO. Będzie sukces Andrzeja Dudy?
Jeśli chodzi o wzmocnienie wschodniej flanki NATO, to nowe bataliony mają pojawić się w Bułgarii, na Węgrzech, w Rumunii i Słowacji. Kolejne decyzje mają być uzależnione od tego, ile wojsk Rosja zgromadzi na Białorusi oraz od stanu wojny na Ukrainie. Polska ma m.in. zwracać uwagę na potrzebę „stałej wysuniętej obecności obronnej”. Oprócz zwiększenia liczby żołnierzy miałaby również nastąpić zmiana w zakresie infrastruktury obronnej.
Z kolei akt stanowiący między Sojuszem a Rosją wydaje się być przestrzały. Porozumienie „staje się nic niewartym świstkiem papieru” – czytamy w Onecie. O tym, że pakt o wzajemnych stosunkach między NATO a Rosją z 1997 r. nie obowiązuje, mówił po spotkaniu w BBN prezydent. Potencjalne odwołanie aktu stanowiącego byłoby osiągnięciem Dudy i jego obozu, bo z Sojuszu zostałby zdjęty ciężar zobowiązań. Według Francji i Turcji nie wolno jednak zamykać dróg dialogu z Moskwą.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Stanowcze oświadczenie szefa NATO. „Putin popełnił wielki błąd”