Podczas szczytu UE w Brukseli premier Morawiecki oświadczył, że Polska „domaga się kolejnych sankcji”, które muszą być „bardzo intensywne”. Jednak niedawno pojawiły się kontrowersje wokół tankowców z rosyjską ropą, które przypłynęły do Gdyni, a przez Polskę nadal jadą rosyjskie i białoruskie ciężarówki. Do tego media informowały o polskich firmach, które niezmiennie działają w Rosji, a konfiskata rosyjskich majątków to wciąż tylko zapowiedzi. O tym w swoim przemówieniu skierowanym do Rady Najwyższej Ukrainy mówił marszałek Tomasz Grodzki.
– Jesteście sumieniem wolnego świata, dlatego naszym moralnym i cywilizacyjnym obowiązkiem jest wspierać was na wszystkie możliwe sposoby – zwracał się do Ukraińców. – Możecie być pewni, że Senat i ja osobiście robimy wszystko, oficjalnie i niejawnie, abyście zwyciężyli w tej wojnie – dodał Grodzki.
Podkreślał, że sankcje muszą być „kompletne i stanowczo egzekwowane”. – Dlatego muszę was przeprosić za to, że niektóre firmy w haniebny sposób kontynuują działalność w Rosji, że nadal przez Polskę jadą tysiące tirów na Białoruś, że nadal rząd importuje rosyjski węgiel i nie potrafi zamrozić aktywów rosyjskich oligarchów – powiedział. – W ten sposób z niedającą się zaakceptować hipokryzją nadal, nawet wbrew intencjom, finansujemy zbrodniczy reżim, który zdobyte pieniądze zużywa na mordowanie niewinnych ludzi – ocenił.
PiS oburzony słowami Grodzkiego. „Godzą w polską rację stanu”
Takie słowa wywołały oburzenie polityków PiS. Senator Marek Pęk zapowiedział, że PiS złoży wniosek o odwołanie marszałka Grodzkiego. Przekonywał, że takie słowa „godzą w polską rację stanu” i nie można pozwolić, aby trzecia osoba w państwie realizowała najgorszą propagandę Władimira Putina. Stwierdził, że wniosek ma być gotowy w najbliższych dniach i senatorowie PiS chcą, żeby został rozpatrzony na najbliższym posiedzeniu Senatu, czyli 12 albo 13 kwietnia. Poza tym zapowiadał, że poparcia dla wniosku politycy PiS będą szukać również wśród opozycji.