Antoni Macierewicz już przy pierwszym pytaniu rozzłościł się na dziennikarkę TVN24, która pytała go o brak pokrycia wniosków raportu z działaniami prokuratury, o oskarżenia byłych członków podkomisji oraz o dalsze kroki. – Dziękuję za te dwa pytania, a dokładnie za jedno – czyli to, co pani powiedziała na końcu. Bo oczywiście to, co pani powiedziała na początku, nie miało charakteru pytania, tylko powołania się na inne osoby – zaczął polityk PiS.
– Proszę państwa o to, by było tak, jak ustaliliśmy, po jednym pytaniu. Choć wiemy, że TVN inaczej podchodzi do współpracy – dodał jeszcze Macierewicz. – Chyba uczestniczyła pani w tej prezentacji od początku. Teza, że skrzydło nie jest zniszczone poza jego oderwaniem jest jakąś fikcją TVN-owską. To skrzydło jest zniszczone, ale są wyszczególnione poszczególne części tego skrzydła lewego, które się rozpada i znajduje na poszczególnych fragmentach wrakowiska – mówił dalej. – Powiem szczerze, że to rzeczywiście było pytanie TVN-owskie – dodawał.
Następnie dziennikarz RMF FM pytał Macierewicza o to, gdzie jest skrzydło na wrakowisku, skoro na symulacji samolot uderzył w ziemię posiadając jeszcze oba skrzydła. – Po pierwsze, samolot nie uderzył w brzozę, więc ta pana teza jest nieprawdziwa – odparował przewodniczący komisji. – To nie moja teza – stwierdził dziennikarz. – A czyja, jeśli nie pana – dopytywał Macierewicz. – Od 12 lat mówi się o brzozie – usłyszał. – Tak, tak – to, że TVN od 12 lat mówi o brzozie, to ja wiem. Ale to nie ma nic wspólnego z prawdą. Nie było uderzenia skrzydła w brzozę, nie było takiego wydarzenia – podkreślał Macierewicz.
Macierewicz mówił o kłamstwach i insynuacjach
Szefa podkomisji smoleńskiej spytano też o raport końcowy. Dlaczego druk, który przedstawiono dziennikarzom, nie nosi tej nazwy i czy oznacza to, że komisja nie kończy pracy, nie ma odpowiedzialności prawnej i nadal otrzymuje wynagrodzenia. – Oczywiście raport, który przedstawiamy, jest raportem, który w sposób jednoznaczny, pełny i końcowy definiuje, co się stało podczas lotu TU-154M... 145M, przepraszam bardzo... nie, 154, wybaczcie... 154M dnia 10 kwietnia 2010 roku. Nie ma co do tego wątpliwości – odpowiadał polityk.
– Bardzo dziękuję za to pytanie, bo ono nawiązuje do szeregu kłamstw, oszczerstwa i takich insynuacji, które przez lata do mnie docierały. Przez te 6 lat pracy w komisji nie pobrałem ani złotówki wynagrodzenia. Dziękuję bardzo – zakończył temat Macierewicz, nie odpowiadając na kolejne pytania w tej sprawie. – Jeżeli pan pozwoli, następne osoby będą się teraz... – urwał swoją wypowiedź.
Macierewicz: Już z panem skończyliśmy chyba rozmowę
Macierewicz przy kolejnych pytaniach podkreślał, że dziennikarze nie mogli czytać raportu, ponieważ zostanie on udostępniony dopiero w ciągu miesiąca. – Zapraszam na seminarium, bardzo chętnie je zrobimy i w ogóle myślę, że spotkamy się, kiedy państwo się zapoznacie z raportem i wtedy wasze pytania będą po prostu bardziej, no... powiedziałbym konkretne i oparte na rzeczywistym stanie faktycznym, a nie na propagandzie, z którą państwo – podobnie jak my wszyscy w Polsce – spotykaliśmy się przez ostatnich 12 lat i której celem było ukrycie rzeczywistych sprawców. Której celem było sprawienie, by pan Putin nie ponosił żadnej odpowiedzialności, by uratować Rosjan przed odpowiedzialnością smoleńską – mówił. Na koniec zwrócił się jeszcze do dziennikarza, któremu nie udostępniono głosu po raz drugi. – Powtarzam, już z panem skończyliśmy chyba rozmowę. Ale bardzo miło, bardzo się cieszę – rzucił.
Czytaj też:
Opozycja grzmi po prezentacji raportu smoleńskiego. „Polityka na trumnach w pełnej krasie”