W poniedziałek, dzień po 12. rocznicy katastrofy smoleńskiej, Antoni Macierewicz przedstawił raport podkomisji smoleńskiej. Były szef MON przekonywał na konferencji prasowej, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu i przedstawiał „dowody na wybuch w w samolocie Tu-154M”. Z kolei prokuratorskie śledztwo w sprawie katastrofy nadal trwa, a śledczy nie przedstawili dotąd dowodów na zamach.
Katastrofa smoleńska. Macierewicz przedstawił raport
Przedstawione przez Macierewicza tezy w ostrych słowach skomentował Paweł Deresz, wdowiec po posłance Jolancie Szymanek-Deresz, która zginęła w Smoleńsku. – Raport pana Macierewicza jest zbiorem półprawd, insynuacji i urojeń. Zresztą pan Macierewicz jest pełen urojeń, że przypomnę choćby jego wypowiedź na temat trzech osób uratowanych z katastrofy – powiedział w rozmowie z Interią. Zdaniem Deresza „nic nie wskazuje na to”, że 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu. – To są wyłącznie urojenia pana Macierewicza. Zajrzałem ostatnio do słownika pod hasło „choroba psychiczna” i okazuje się, że urojenia są jednym z przejawów takiej choroby – zaznaczył.
Paweł Deresz: To niesmaczne, a wręcz obrzydliwe
Wdowiec po Jolancie Szymańskiej-Deresz powiedział Interii, że w raporcie Macierewicza pojawiły się nowe stwierdzenia, które wcześniej nie były podnoszone. – Dla mnie nowością było stwierdzenie, że samolot w ogóle nie miał kontaktu z brzozą. Zastanawiała mnie też kwestia samego wybuchu. Jeśli słyszymy rozmowę pilotów z ostatnich sekund lotu, a nie pojawia się nawet słowo, że słyszeli wybuch, to jest to zastanawiające. Bo jeśli, jak mówi Macierewicz, wybuch nastąpił wcześniej, to musieli o tym rozmawiać – mówił. Deresz nazwał „niesmacznymi, a wręcz obrzydliwymi” i „nielicującymi ze słowem humanizm” szczegółowe wypowiedzi Macierewicza dotyczące ciał ofiar katastrofy.
Zdaniem rozmówcy Interii powrót do kwestii przyczyn katastrofy smoleńskiej to „wyłącznie gra polityczna”, a raport został napisany „na polityczne zamówienie”.