Jako pierwszy o wstrząsającym czynie rosyjskiego żołnierza poinformował portal Vot Tak. 9 kwietnia pisano o niezidentyfikowanym jeszcze mężczyźnie, który miał wykorzystać niemowlę, za co zatrzymano go w jego kraju. Jak się okazało, mowa o rosyjskim spadochroniarzu, który służył w jednostce wojskowej nr 64044 z obwodu pskowskiego.
– Udokumentowano setki przypadków gwałtów, na nieletnich dziewczynkach, małych dzieciach, nawet na niemowlęciu. To przerażające mówić o tym teraz. Ale to prawda, to się stało – podkreślał Zełenski, zwracając się do litewskich polityków. Opisał też konkretny przypadek, mający oddać poziom zbydlęcenia okupantów.
– Nawet ta osoba, ten rosyjski dzikus Byczkow z Pskowa został zidentyfikowany. Spadochroniarz czy żołnierz sił specjalnych, który wysłał nagranie do swoich towarzyszy. Nagranie tego, co robi dziecku. Tego, jak torturuje dziecko. To właśnie rosyjskie wojsko – mówił Zełenski.
Zełenski: Jak minister obrony Rosji ocenia wynik tej „operacji specjalnej”?
Prezydent Ukrainy stwierdził, że nie da się nazywać wydarzeń na Ukrainie „operacją specjalną”, jak chce tego rosyjska propaganda. — Zastanawiam się jak minister obrony Federacji Rosyjskiej i inni autorzy tej „operacji specjalnej” oceniają teraz jej wynik – mówił.
– Po takich zbrodniach. Po takich „czynach” jak ten rosyjskiego żołnierza Byczkowa. Może rosyjski minister obrony zaprosi takich spadochroniarzy z Pskowa do swojego domu, by bronił jego dzieci i wnuki? Czy minister jednak by tego nie chciał? – pytał retorycznie.
Raport Wojna na Ukrainie
Czytaj też:
Ambasador Ukrainy „zaniepokojony” pomysłem Watykanu na Drogę Krzyżową w Koloseum