Sprawę, która swój początek ma w kampanii wyborczej 2018 r., opisał Onet. Piastujący wtedy funkcję prezydenta Nowego Sącza Ryszard Nowak ogłosił, że nie będzie starał się o kolejną kadencję, a na swojego następcę namaścił Krzysztofa Głuca. Ostatecznie kandydatem została jednak Iwona Mularczyk, która finalnie przegrała wybory w II turze. Została za to przewodniczącą Rady Miasta Nowego Sącza.
Mularczyk próbowano odwołać na nadzwyczajnej sesji, ale radna jej nie zwoływała, argumentując to pandemią koronawirusa. Statut Rady Miasta Nowego Sącza nie przewiduje bowiem, że głosowanie tajne można przeprowadzić zdalnie. Niezadowoleni radni złożyli w tej sprawie doniesienie do prokuratury oraz przegłosowali zmiany pozwalające na odwołanie Mularczyk podczas sesji zdalnej.
Nowy Sącz. PiS traci resztki władzy w swoim bastionie
Klub PiS w Nowym Sączu na przestrzeni miesięcy stracił większość, a Mularczyk w końcu zorganizowała zwykłą sesję, na której zrezygnowała z funkcji przewodniczącej Rady Miasta Nowego Sącza, czym miała uciec „spod topora”. Radnej Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z lokalnym portalem sadeczanin.info powiedziała, że w kwestii prowadzenia obrad nie ma sobie nic do zarzucenia.
Mularczyk podkreśliła też, że obecna rada „jest radą trudną”, ale „siedząc już po odwołaniu w gronie swoich klubowych kolegów i koleżanek pomyślała, że z tego miejsca postrzega się obrady nieco inaczej, niż zasiadając za stołem prezydialnym”. Następcą radnej PiS został Głuca. Jeden z ważnych małopolskich polityków PO powiedział anonimowo Onetowi, że nowy przewodniczący Rady Miasta Nowego Sącza „miał zadrę do Mularczyk za ostatnią kampanię wyborczą”.
Czytaj też:
Zmarł wicewojewoda, poseł VIII kadencji. Premier Morawiecki poświęcił mu wpis