Róża Thun w rozmowie z „Super Expressem” wyjaśniła swoje nagłe zniknięcie z życia publicznego. – Kiedy obudziłam się rano, jednym okiem praktycznie nic nie widziałam, jakby ktoś założył mi czarną zasłonę. Pojechałam na SOR. W szpitalu Czerniakowskim szybko skompletowano ekipę, która mogła mnie zoperować, bo – jak mi oznajmiono – mogłam stracić wzrok – skomentowała.
Polityk Polski 2050 tłumaczyła, że przeszła trwającą kilka godzin operację. Wszystko przez to, że oderwała się jej siatkówka. Thun dodała, że operacji było kilka, bo jej stan zdrowia się pogorszył. Siatkówka nie chciała się jej przykleić. – Obecnie widzę na to oko w 25–35 proc. – przyznała. Polityk zapewniła, że problemy zdrowotne nie zmuszą jej do rezygnacji z kariery.
Problemy ze wzrokiem Róży Thun odbiły się na jej aktywności politycznej
„SE” przypomniał, że Thun na oficjalnej stronie Parlamentu Europejskiego w rankingu aktywności europosłów za okres od 1 lipca 2019 do 16 grudnia 2021 r. znalazła się w samym ogonie. Pod względem udziału w głosowaniach imiennych Thun zajęła 701. miejsce na 751 eurodeputowanych, uzyskując wynik 69,17 proc.
Thun tłumaczyła w przeszłości, że jej kłopoty zdrowotne zaczęły się od błysków w oku, które zbagatelizowała. – Później miałam wrażenie, jakbym spoglądała przez zasłonę – mówiła. Dodała, że zachorowała pomimo faktu, że nie była w grupie ryzyka. Europosłanka Polski 2050 przyznała, że „gdyby zauważyła niepokojące sygnały wcześniej, być może byłaby zdrowa”. – Róbcie badania profilaktyczne pod kątem siatkówki – apelowała wówczas.
Czytaj też:
Thun popiera Spurek. „I tak zapakują nas do klatek i tirami wyślą prosto do piekła”