Rozmowa na temat Jarosława Kaczyńskiego zaczęła się od pytania o jego spotkania z wyborcami, podczas których towarzyszą mu liczne zastępy policji. – Kaczyński w sensie mentalnym i intelektualnym czuje się słabo i ma przeświadczenie, że w zderzeniu z ludźmi nieprzychylnymi nie da sobie rady – tłumaczyła to zachowanie Kluzik-Rostkowska.
– Wygląda to bardzo dziwnie i z politycznego punktu widzenia jest przezabawne – dodawała była współpracowniczka tego polityka. – Mam poczucie absolutnej degradacji – stwierdziła też, komentując wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego pod adresem środowiska LGBT. – Te głupkowate śmiechy z ludzi przeżywających tragedie, te pomyłki miast, ludzi – wyliczała przykłady gorszej formy prezesa PiS.
Zgodził się z nią Andrzej Rozenek z PPS, dawniej członek SLD. – Kaczyński już nie przeraża, kiedyś przerażał – stwierdził. Ocenił, że wodzireje krzyczący imię „Jarosław” przed spotkaniami i selekcja na wejściu tylko ośmieszają obecną władzę. – Idealny przykład schyłku autorytaryzmu. Kończy się Kaczyński jako wódz, który przerażał ludzi, a zaczyna bawić – mówił.
Rozenek o hipokryzji Kaczyńskiego
Rozwijając temat ataków na LGBT, Rozenek zwrócił uwagę na hipokryzję Kaczyńskiego. – Kaczyński sam domaga się, żeby jego dramat, jego nieszczęście było szanowane – podkreślił, zderzając to z brakiem współczucia dla problemów osób transpłciowych. Zauważył, że sianie nienawiści do LGBT to pomysł zaimportowany z Rosji. – Putin pierwszy wymyślił, że trzeba szczuć na LGBT. Potem to samo było u Orbana, a potem trafiło do Polski. To jest system. Kaczyński myśli, że szczucie sprawi, iż ludzie zapomną o bieżących problemach – dodawał, wymieniając jako przykład drożyznę.
Czytaj też:
Spór o wizyty Kaczyńskiego w regionie. „Nie spotyka się z żadnymi mieszkańcami”