Na spotkaniu z mieszkańcami Włocławka wicepremier Jarosław Kaczyński wypowiedział kilka zdań, które zostaną mu zapamiętane na długo. – Musimy także doprowadzić, chociaż to może najtrudniejsze, żeby powróciła prawda. Oczywiście, ktoś się może z nami nie zgadzać. Ma lewicowe poglądy. Uważa, że każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć: do godz. 5:30 byłem mężczyzną, a teraz jestem kobietą. Bo przecież lewica uważa, że tak powinno być i należy tego przestrzegać – mówił Kaczyński.
– Mój szef w pracy, czy nawet moja koleżanka i kolega powinni się zwracać (do mnie) w formie żeńskiej. Można mieć takie poglądy. Dziwne co prawda. Ja bym to badał, ale... można – dodawał dalej. To właśnie przeciwko tym słowom wystąpił dziennikarz TVN24 Piotr Jacoń. „Przede mną list otwarty do prezesa PiS. Podpisuję się w pełni pod słowami członkiń i członków. Ale chcę, żebyście zrozumieli, dlaczego każdy w Polsce powinien dać taki głos” – pisał, mając na myśli stowarzyszenie „My, Rodzice” i grupę „Transpłciowość w rodzinie”.
Jacoń podkreślał w liście, że uderzając w mniejszości, Kaczyński uderza w każdego. „Każdy z nas, nagle i niespodziewanie może się tą czy inną mniejszością stać. Bo zachoruje, bo straci pracę, bo się zestarzeje albo jego dziecko, wnuk albo wnuczka okaże się osobą LGBTQ+” – zwracał uwagę. Podkreślał, że prezes PiS we Włocławku śmiał się ze spraw, których po prostu nie rozumie.
Dziennikarz zwracał uwagę, że za jego transpłciową córką stanie cała jego rodzina. Ostrzegał Kaczyńskiego, że to suweren ma głos podczas wyborów, a „język wykluczenia powinien być wykluczony prawem”. Zaapelował do polityków o przygotowanie ustaw, które zabezpieczą prawa osób systemowo dziś wykluczanych i upokarzanych.
instagramCzytaj też:
Rozenek zarzuca Kaczyńskiemu hipokryzję. „Sam domaga się, żeby jego dramat był szanowany”