Zamysł jest prosty – pracownicy mieliby pracować cztery dni w tygodniu zamiast pięciu, zachowując pełne wynagrodzenie, ale przy takim samym nakładzie pracy jak wcześniej.
Temat wywołał Donald Tusk
Sama idea nie jest nowa, ale w Polsce do tej pory pozostawała raczej w niszy. Postulat skrócenia czasu pracy do siedmiu godzin dziennie podnosiła już kilka lat temu partia Razem, ale wtedy nikt z czołowych polityków nie traktował tego poważnie. Słychać było że to pomysły nierealne, czy wręcz głupie. W końcu, w czerwcu tego roku projekt trafił do Sejmu, ale też raczej nie przebił się poza lewicową bańkę. Z kolei PSL proponował skrócenie czasu pracy dla rodziców.
Dyskusja rozgorzała jednak kilka dni temu, gdy temat wprowadził do debaty Donald Tusk. Na spotkaniu z młodymi w Szczecinie lider PO zapowiedział, że gdy jego partia wygra wybory to zostanie uruchomiony pilotaż skróconego tygodnia pracy. Były premier nie podał jednak żadnych szczegółów – ani ile miałby trwać test, ani o ile krócej Polacy mieliby pracować.