Jako pierwszy informację o śmierci właściciela firmy handlującej bronią, który na zlecenie rządu miał dostarczać respiratory, podał portal TVN24. Z informacji dziennikarzy wynika, że 71-letni Andrzej I. miał z końcem 2020 r. wyjechać z Polski. Wcześniej nie dostarczył części zamówionych przez polski rząd respiratorów.
Śmierć handlarza bronią w Albanii
– Dysponujemy niepotwierdzoną informacją o śmierci Andrzeja I. Z tego względu podjęto działania służące urzędowemu stwierdzeniu tej okoliczności – przekazał Karol Blajerski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie.
Według nieoficjalnych informacji TVN24, ta "niepotwierdzona informacja" o śmierci biznesmena to akt zgonu wystawiony w stolicy Albanii – Tiranie. Jednak ciało dotąd nie zostało przetransportowane do Polski. Jak podało TVN24, ciało Andrzeja I. miało zostać skremowane w Albanii. 15 lipca miał się odbyć pogrzeb biznesmena, w którym wzięła udział jego najbliższa rodzina.
Portal przypomniał, że gdyby śmierć Andrzeja I. została potwierdzona urzędowo, to śledztwo ws. respiratorów musiałoby zostać umorzone z powodu śmierci podejrzanego.
Afera respiratorowa – o co chodzi?
Zakup respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia z wiosny 2020 roku, czyli z początku pandemii koronawirusa w Polsce, to sprawa, która co jakiś czas powraca. Rok temu ujawniono, że resort zdrowia kupił ponad tysiąc respiratorów, wydając 200 mln zł. Wszystko działo się jeszcze, gdy ministerstwem kierował Łukasz Szumowski, a za podpisanie kontraktu odpowiedzialny był Janusz Cieszyński, wówczas wiceminister zdrowia.
Afera wybuchła, gdy okazało się, że respiratory kupowano od firmy E&K, którą kierował m.in. handlarz bronią, a resort otrzymał jedynie 200 z 1241 zamówionych respiratorów. W dodatku wyszło na jaw, że urządzenia nie posiadały odpowiedniej dokumentacji, choć na konto handlarza trafiły 154 mln zł. Z ostatnich informacji przekazanych przez MZ wynika, że resort odzyskał połowę kwoty, którą wówczas zapłacił. Część reszty zobowiązania miała pokryć licytacja.
Czytaj też:
„Nie żyje handlarz respiratorami”. Prokuratura i policja mają niepotwierdzone informacje