Rozmowa Tomasza Siemoniaka w Polsat News rozpoczęła się od tematu podwyżek dla pracowników sfery budżetowej, w tym także posłów. Wicelider PO przyznał, że zaskoczyła go ta propozycja ze strony rządzących. – Złapałem się za głowę. Jak można być tak oderwanym od rzeczywistości, by proponować podwyżki dla polityków? – pytał, przypominając o galopującej inflacji i drożyźnie w całym kraju.
– Pokazuje to gigantyczny brak wyczucia, co ludzie myślą i mówią – ocenił. Przyznał, że nie rozumie takiej propozycji i spytał, co z badaniami opinii publicznej, które PiS często zleca, by znać aktualne nastroje. – Proponowanie podwyżek w takim czasie to skandal. Dobrze, że zostało to przecięte – powtórzył.
– To jest sygnał dla ludzi – pokazanie, że ministrowie i politycy będą zarabiać o kilka tysięcy więcej, gdy ludzie ledwo wiążą koniec z końcem – kontynuował wątek. – Kapitan ostatni schodzi ze statku, rząd ostatni powinien dostać podwyżki – podsumował. Jego zdaniem opozycja mogłaby się tylko cieszyć z potknięcia PiS-u.
Chwilę później poseł musiał tłumaczyć jednak potknięcie posła Tomasza Lenza z własnej partii. Nie zgodził się z jego luźno rzuconą propozycją, by uciąć trzynastą i czternastą emeryturę w celu ograniczenia wydatków socjalnych państwa w obliczu inflacji. – Nasza linia jest jasna – nic co dane, nie jest zabierane. Trzeba chronić najsłabszych, emeryci nie podwyższą swoich dochodów – tłumaczył Siemoniak.
Poseł przyznał, że „zdarzają się niefortunne wypowiedzi”. Jego zdaniem „władza powinna tego pasa zaciskać, przejrzeć inwestycje”: CPK, tworzone masowo instytuty, kupowanie samochodów. – Władza powinna zacząć od siebie, a nie najsłabszych – powtarzał. Stwierdził też, że liberalizm wcale nie oznacza, że nie można troszczyć się o słabszych. – Gdy się widzi problemy i biedę, to trzeba zrozumieć, że nie jest to takie proste jak w książkach Friedmana. Dziś 13. i 14. emerytura są potrzebne, ratują byt setek rodzin – wyjaśniał. – Poseł Lenz sam rozumie, że źle powiedział. Wyciągnie z tego wnioski – zapewniał.
Pomysł posła Lenza na walkę z inflacją
Tomasz Lenz swoją receptę na rosnącą inflację zaprezentował w programie „Minęła 9” na antenie TVP Info. – Jesteśmy pod presją inflacyjną i każdy pieniądz, który do nas wpływa do portfela, chcemy wydać, by nie tracił na wartości – wyjaśniał poseł PO. Jak dodał, jednym ze sposobów może być zawieszenie „czternastek” i „piętnastek”, choć tego drugiego świadczenia emeryci jeszcze nie otrzymują. – Powiedzieć: wypłacimy te pieniądze, ale z opóźnieniem, za kilkanaście miesięcy. Żeby zadziałać na rzecz tego, że ludzie te pieniądze będą mieli obiecane, że je otrzymają, ale ograniczyć wypływ pieniądza na rynek, żeby de facto inflację ograniczać – tłumaczył poseł.
– Jeżeli obiecujemy „czternastkę”, „piętnastkę”, ludzie te pieniądze otrzymują, biegną do sklepu, wydają i nakręcają inflację – przekonywał polityk PO. I dodawał, że podnoszenie stóp procentowych to „dławienie inflacji”. – Jakie rząd podejmuje działania, żeby tę inflację zdławić w tempie takim, żeby nie była ona tak odczuwalna dla gospodarstw domowych? – pytał.
Czytaj też:
Zawiesić „czternastki”? Rzecznik rządu oburzony: Kolejny poseł PO wprost o swoich planach