Robert Smoktunowicz był senatorem przez dwie kadencje, w latach 2001 – 2007. W czasie kampanii prezydenckiej w 2000 r. był doradcą i pełnomocnikiem komitetu wyborczego Andrzeja Olechowskiego. W 2007 r. zrezygnował z członkostwa w PO.
„Zorganizować się na ulicy, wyp********, je***, pogonić, obalić, odsunąć od władzy, siłą wyprowadzić, rozliczyć, wyzerować, spiłować, zdelegalizować, postawić przed sądem, ukarać, skazać, będą siedzieć… Opozycyjne pragnienia o powrocie demokracji bywają naprawdę inspirujące” – napisał na Twitterze Smoktunowicz.
„Histeryczne towarzystwo, ich kodziarskie bydło i tłiterowi gangsterzy”
Wcześniej adwokat odniósł się m.in. do wydarzeń z Kórnika, gdzie grupa przeciwników Prawa i Sprawiedliwości demonstrowała przez budynkiem, gdzie odbywało się spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Z kolei w Gnieźnie jeden z mężczyzn obrzucił jajkami kolumnę samochodów, w której podróżował prezes PiS. „Patrząc na sobotnie wydarzenia Tusk chyba faktycznie nie żartował i zaczął organizować się na ulicy aby przejąć władzę. Dopóki jednak całe to histeryczne towarzystwo, ich kodziarskie bydło i tłiterowi gangsterzy ograniczają się do chucpy i lżenia o wynik wyborów jestem spokojny…” – stwierdził Smoktunowicz.
Apel do „rozsądnej części PiS”
Z kolei kilka dni temu zaapelował też do „rozsądnej części PiS”. „Mam wrażenie, że rozsądna część PIS, daje się od długiego czasu poprzez wycia i prowokacje opozycji podpuszczać do niepotrzebnych i zgubnych w skutkach działań i poprawności politycznej. Tak w pandemii jak w czasie wojny. W efekcie kryzys i inflacja. Wróćcie do zdrowego rozsądku!” – stwierdził.
Od byłego senatora dostaje się jednak nie tylko Platformie Obywatelskiej. W jednym z niedawnych wpisów oberwało PSL i wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski. „Marszałek Zgorzelski to największe nieszczęście «tego takiego długiego» i całego peezelu…” – ocenił. Pisząc o „tym takim długim” miał na myśli Władysława Kosiniaka-Kamysza, którego w ten sposób nazwał Jarosław Kaczyński w czasie jednego ze spotkań z wyborcami.
Czytaj też:
„Niedyskrecje do słuchania”: Opozycja boi się kampanii PiS. Nowy, świeży premier na wiosnę?