Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Konfederacja chce, aby powstała – po 11 latach od śmierci Andrzeja Leppera – komisja, która miałaby zbadać okoliczności śmierci przewodniczącego Samoobrony. Jak pan, jako jego przyjaciel, ocenia ten pomysł?
Artur Balazs: Nie chcę się do tego odnosić, bo to formacja zupełnie z innej bajki niż moje poglądy polityczne. Różne pomysły się pojawiają i pewnie mają przede wszystkim kontekst polityczny.
Znał pan Andrzeja Leppera od lat. Jak wspomina pan początki waszej przyjaźni?
Poznaliśmy się w czasie pierwszych strajków, gdy w rządzie Jana Olszewskiego zajmowałem się kontaktami politycznymi. Zobaczyłem go w telewizji jak stoi na czele strajku i zaprosiłem go na rozmowę. Wyczułem, że to człowiek, który ma instynkt i talent polityczny, był autentyczny w obronie praw rolników. Sam zresztą w przeszłości należałem do rolniczej Solidarności i stan wojenny spędziłem w więzieniu. Działalność Andrzeja przypominała mi moje początki.
Zarzucano mu, nim jeszcze wszedł do Sejmu, że jest nieodpowiedzialny i demoluje państwo. Pan inaczej go odbierał.
Miałem poczucie, że lepszy będzie Lepper w parlamencie niż na barykadach. Uznałem, że lepiej go „ucywilizować” niż iść z nim na konfrontację. I tak się zaczęła nasza znajomość. Polubiliśmy się. Choć byliśmy z zupełnie innych światów, darzyliśmy się zaufaniem. Kontakt z nim miałem do czasu rządów Buzka. Gdy w 1997 roku Jacek Janiszewski został ministrem rolnictwa, doszło do fali strajków, największych od 1981 roku. Wszystkie główne drogi były poblokowane. Janiszewski nie za bardzo dawał sobie z tym radę, trzeba było szukać innego kandydata na ministra, który z Lepperem sobie poradzi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.