Partia Zbigniewa Ziobry od siedmiu lat jest częścią Zjednoczonej Prawicy, uczestniczy w rządzie i czerpie z tego profity. Ma stanowiska do rozdawania i ogromne możliwości promowania się w społeczeństwie. Mimo to, ciągle nie zbudowała takiego zaplecza, które dałoby jej szansę na samodzielne przekroczenie progu wyborczego w wyborach parlamentarnych. Przed każdymi wyborami Ziobro musi negocjować warunki nowego porozumienia w sprawie startu z list PiS.
Zaraz po wyborach w 2019 roku, gdy okazało się, że zarówno Solidarna Polska jak i Porozumienie Jarosława Gowina zdobyły po 18 mandatów poselskich i tym samym stały się PiS-owi niezbędne do sprawowania władzy, pojawiły się informacje, że Kaczyński więcej już ludzi Ziobry ani Gowina nie weźmie na listy.
I rzeczywiście, do tej pory porozumienie wyborcze z Solidarną Polską nie zostało podpisane (Porozumienia Gowina w Zjednoczonej Prawicy już nie ma), choć wielkimi krokami zbliża się czas układania list wyborczych na przyszłoroczne wybory parlamentarne. Dlatego Solidarna Polska zaczęła wszelkimi sposobami budować własny elektorat. A przynajmniej sprawia takie wrażenie, bo z badań przeprowadzonych na zlecenie „Rzeczpospolitej” wynika, że partia Ziobry, mimo wielu lat obecności na scenie politycznej, jest na samym początku tej drogi – zaledwie 0,7 proc ankietowanych chciałoby oddać na nią głos.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.