13 września Mateusz Morawiecki przyjął wniosek ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka w sprawie odwołania z funkcji wiceministra resortu Norberta Kaczmarczyka. Chodzi o głośną sprawę wesela polityka Solidarnej Polski, który w ramach prezentu dostał traktor za 1,5 miliona złotych.
Kaczmarczyk starł się we wtorek z dziennikarzami w Sejmie. — Ciągnik należy do mojego brata, jest to wielopokoleniowa rodzina, mieszkamy w jednym domu. Pod tym adresem są cztery gospodarstwa. Jeżeli brat kupuje traktor rolniczy, to jest to dla niego i całej rodziny wydarzenie, chciał go pokazać. Mój brat nie jest osobą publiczną, mieszkamy w jednym domu, pod jednym adresem, natomiast każdy z nas prowadzi osobne gospodarstwo, więc nie jestem upoważniony do tego, by przedstawiać państwo tutaj fakturę zakupu — wyjaśnił.
Na uwagę dziennikarki, że powinien zapytać brata o źródło finansowania traktora, skoro z niego korzysta, a sam wykazał 5 tys. dochodu. – To kolejne kłamstwo i manipulacja – oświadczył Kaczmarczyk.
Kaczmarczyk do dziennikarzy. „Zmanipulowaliście przekaz”
— Jeszcze trzy tygodnie temu mówiliście, że jestem biedakiem, który sprawił sobie traktor, ziemię i gradobicie, a już po całej tej aferze, po moim odwołaniu mówicie, że mam 220 tys. Zdecydujcie się, ile mam pieniędzy, czytajcie oświadczenia rzetelnie. Miałem 220 tys. zł oszczędności, 5 tys. dochodu, ale 26 tys. również z dopłat. Dopłaty nie są dochodem. Zmanipulowaliście niestety w wielu przykładach ten przekaz — powiedział.
Zapewnił, że będzie się starał udowodnić, że „media w sposób krzywdzący dla członka rządu nie mogą go odwołać”. Na uwagę, że to nie media go odwołały Kaczmarczyk podkreślił, że jego dymisja odbyła się „pod presją mediów”. — Niestety w wielu przypadkach media nie są „czwartą”, ale „pierwszą władzą”. Ja państwu gratuluje skuteczności, bo w wielu przypadkach państwo osądziliście mnie i moją rodzinę — mówił Kaczmarczyk.
Czytaj też:
Awantura w studiu Polsat News. „Kowalski to prowokator” i nietypowy prezent dla wiceministra