Ireneusza Jakiego zawieszono po raz pierwszy w maju tego roku. jako powód podano utrudnianie czynności po zgłoszeniu przypadków mobbingu w zarządzanej przez niego spółce oraz brak wprowadzenia procedur, mających owemu mobbingowi przeciwdziałać. Następnie, w sierpniu, rada nadzorcza spółki Wodociągi i Kanalizacja przedłużyła zawieszenie ojca europosła Patryka Jakiego do 27 listopada. Wynajęto też kancelarią prawną, która miała porozmawiać z pracownikami i przygotować raport w sprawie rzekomego mobbingu.
Sąd przerwał zawieszenie Ireneusza Jakiego
Choć raport wypadł bardzo niekorzystnie dla zawieszonego prezesa, Sąd Okręgowy w Opolu w piątek 14 października wydał decyzję o wstrzymaniu skuteczności uchwały rady nadzorczej i przywrócenia w ten sposób Jakiego do pracy. Organ ten skomentował szybko powrót prezesa, nazywając go „destabilizującym” i prowadzącym do „poważnego ryzyka eskalacji”. Sam Ireneusz Jaki o swoich odczuciach mówił na konferencji prasowej.
– Osoby, które zeznawały przeciwko mnie, otrzymały chwilę przed zeznaniami wysokie gratyfikacje finansowe. Myślę, że doszło tutaj do korupcji – oświadczył prezes wodociągów. On także wnioskował o kontrolę w zarządzanej przez siebie spółkę. Jak pisze Onet, po czterech miesiącach Państwowa Inspekcja Pracy miała w rękach ankietę pracowników, z których większość nie chciała oceniać prezesa. Ci, którzy to zrobili, wybierali w większości odpowiedzi negatywne.
Patryk Jaki broni ojca przed zarzutami o mobbing
Europoseł Patryk Jaki w wywiadzie dla Onetu w czerwcu tego roku wsparł swojego ojca, oskarżanego przez opolskich urzędników o mobbing. Jednocześnie stanął w kontrze do prezydenta miasta, z którym kiedyś prowadził zwycięską kampanię wyborczą. Na początku wywiadu wyjaśnił czytelnikom Onetu, że wspólnie z prezydentem Arkadiuszem Wiśniewskim tworzył komitet, który w 2014 roku wygrał w Opolu wybory. Zapewnił, że aż do teraz jego relacje z tym politykiem układały się świetnie. Wszystko popsuło się, kiedy natrafił na ślad lokalnej afery. – Ojciec odkrył „wałki” robione przez Paronia, kolegę prezydenta. Dziwny przetarg i ugoda, która jest przedmiotem badań prokuratury – oznajmił.
Jak wyjaśniał Patryk Jaki, miejska spółka Wodociągi i Kanalizacja straciła przez niegospodarność 14 mln zł. – Problem w WiK-u zaczął się, gdy prezydent wprowadził dwóch nowych członków zarządu, Sebastiana Paronia i Agnieszkę Maślak. Ostrzegałem go wtedy, że to się źle skończy dla spółki. Paroń jest znany z tego, że w każdej spółce, w której był, robił problemy. Dorobił się ksywy „opolski Nikodem Dyzma”. Z każdej spółki trzeba było go przenosić. Obydwoje zresztą byli oskarżani o mobbing w poprzednich miejscach pracy. Pani Maślak ma nawet przegraną sprawę w sądzie z pracownikiem, którego szykanowała – mówił.
Europoseł PiS przyznał, że zanim zwrócił się do prokuratury, dał szansę prezydentowi miasta i zadzwonił do niego z ostrzeżeniem. – Nie chciałem tego, co dzieje się teraz. Powiedziałem mu: „jeśli ty z tym nic nie zrobisz, to sprawa będzie musiała trafić do prokuratury”. Prezydent mówił coś o kontroli, ale widziałem, że ucieka od tematu. Nie było więc wyjścia – przekazał.
Czytaj też:
Jaki zaatakował Radio Zet na antenie Radia Zet. Lubecka nie wytrzymałaCzytaj też:
Jaki ostro o sprawie aktora Jerzego S. Przy okazji wbił szpilę prezydentowi Dudzie