Magdalena Frindt, „Wprost”: Andrzej Duda po raz kolejny został wkręcony przez rosyjskich pranksterów. W 2020 roku oszuści udawali sekretarza generalnego ONZ, a tym razem podszyli się pod Emmanuela Macrona. Zdziwiło panią to, że historia się powtórzyła?
Dr Paulina Piasecka, specjalistka w obszarze terroryzmu międzynarodowego i walki informacyjnej, dyrektorka Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas w Warszawie oraz zastępczyni kierownika Instytutu Analizy Informacji Collegium Civitas: Gdy patrzę na tę sprawę z perspektywy administracyjnej, muszę przyznać, że byłam zdziwiona. Jestem wielką wyznawczynią koncepcji, która zakłada, że w sytuacjach kryzysowych procedury powinny być przestrzegane jeszcze bardziej ściśle niż wtedy, gdy kryzysu nie ma. Powinniśmy mieć wypracowane i dopracowane zasady postępowania na wypadek sytuacji, w których będzie występował chaos, aby móc zapewnić jak najbardziej bezpieczny przebieg procesu komunikacyjnego. „Po ludzku” byłam zdziwiona nieco mniej.
Dlaczego?
W dniu, w którym oszuści zainicjowali połączenie z prezydentem Andrzejem Dudą, w Przewodowie spadła rakieta. Wszyscy byli wstrząśnięci, a komunikacja z partnerami międzynarodowymi dość intensywna. Rozumiem ten kontekst, ale to nie znaczy, że jestem w stanie tę wpadkę usprawiedliwić. Bo od osób i instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo RP, jej obywateli oraz interesów oczekujemy chłodnej oceny sytuacji, niezależnie od okoliczności. Wymagamy też zachowywania środków ostrożności, które zapewnią nam bezpieczeństwo i stabilność.
Czytaj też:
Gorący kartofel w relacjach polsko-ukraińskich? Ekspert: Nigdy nie były lepsze niż obecnie