Aleksandra Gieracka, „Wprost”: W Sejmie trwają prace nad zmianami w kodeksie wyborczym. PiS chce m.in. utworzenia dodatkowych obwodów głosowania w małych miejscowościach do 200 mieszkańców, a także dowozu mieszkańców do lokali wyborczych w miejscach, gdzie nie ma transportu publicznego. Partia rządząca twierdzi, że ich głównym celem ma być zwiększenie frekwencji. Przekonuje to pana?
Dr hab. Bartłomiej Michalak, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu: Na pierwszy rzut oka propozycja ta może wydawać się sensowna. Niestety na jej poparcie nie przedstawiono żadnych analiz empirycznych.
Nie sprawi to, że więcej osób zechce pójść do urn?
W ramach Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji Batorego opublikowaliśmy stanowisko, w którym pokazujemy, że nie ma żadnych dowodów przemawiających za tezą, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między wielkością obwodów do głosowania, a frekwencją wyborczą. Prof. Jarosław Flis z UJ i prof. Adam Gendźwiłł z UW przeprowadzili analizy statystyczne, z których wynika, że spodziewany wzrost frekwencji z tego powodu będzie marginalny. Na obszarach wiejskich frekwencja wyborcza w wyborach samorządowych jest wyższa niż w dużych miastach, odwrotnie jest natomiast w parlamentarnych. Co łatwo wytłumaczyć „odległością” organu od wyborcy. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że wyborcy gminni „czują” wagę wyborów lokalnych bardziej niż wyborcy wielkomiejscy, którzy z kolei są bardziej zainteresowani polityką ogólnokrajowym. Na to się oczywiście nakładają zmienne związane z pozycją w strukturze społecznej jak wykształcenie, a więc wiedza o świecie i zainteresowanie polityką, dochody itp.