Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Sondaż obywatelski opublikowany przez „Gazetę Wyborczą” dowodzi, że tylko jedna wspólna lista wyborcza przyniosłaby zwycięstwo opozycji.
Stanisław Żelichowski: To, że jakaś gazeta zrobiła sobie badanie, niczego nie dowodzi. Jak się porozmawia z wyborcami w terenie, widać, że większość nie ma zielonego pojęcia, co wskazują sondaże. W ogóle się tym nie interesują. Polska jest dość podzielona, dlatego każda partia musi sobie zrobić własną analizę.
PSL nie chce jednej listy. Największą przeszkodą jest lewica?
Nasz elektorat niewiele ma wspólnego z tym, czego oczekuje lewica. Dla nich ważna jest tożsamość, przywiązanie do tradycji chrześcijańskich.
Nawet, jeśli jakiś ksiądz zachował się jak utracjusz, od Kościoła nie odejdą. Może kiedyś, za 30 lat, się to zmieni.
Przez ostatnie lata ludowcy wiele robili, by przypodobać się miejskiemu wyborcy, ale większe poparcie macie wciąż na wsi.
Dziś rolników zajmujących się produkcją jest 7-10 proc. i jesteśmy pewni, że nas zagłosują. Jest też szereg emerytów, ale do nich trudniej dotrzeć. Przychodzą ze spaceru, idą do kościółka, w którym niektórzy księża robią im pranie z mózgu, a telewizja publiczna jeszcze ich utwierdza w przekonaniu, że obecna władza jest najlepsza. Kiedyś Witos mówił, że w sprawach kościelnych trzeba słuchać wikarego, ale w sprawach polityki – kierować rozumem. Dlatego wszystkim nam zależy na pognaniu PiS.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.