We wtorek Donald Trump stawił się w sądzie na Manhattanie, gdzie został formalnie aresztowany i usłyszał 34 zarzuty karne związane z fałszowaniem dokumentacji biznesowej. Przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. polityk miał zapłacić z pieniędzy przeznaczonych na kampanię 130 tys. dolarów aktorce filmów pornograficznych Stormy Daniels w zamian za milczenie na temat ich rzekomego romansu.
Donald Trump usłyszał 34 zarzuty karne
Były prezydent nie przyznał się do winy. Prokuratorzy mają wnioskować o wyznaczenie terminu rozprawy na styczeń przyszłego roku. Po postawieniu w stan oskarżenia Trump został zwolniony i wyszedł z sądu. Po opuszczeniu budynku powiedział, że śledztwo jest „fałszywe”. – Wygrywamy – właściwie mieliśmy dzisiaj wspaniały dzień, bo okazał się fikcją – stwierdził.
Jeszcze tego samego wieczoru były prezydent poleciał do swojej posiadłości Mar-a-Lago a Florydzie, gdzie podczas wydarzenia ze swoimi zwolennikami szerzej odniósł się do postawionych mu zarzutów. W czasie wystąpienia publicznie przedstawił zarzuty przeciwko aktowi oskarżenia i pokazał, jak zamierza z nimi politycznie walczyć, ponownie startując w wyścigu do Białego Domu w 2024 roku. Były prezydent wyszedł do swoich zwolenników przy akompaniamencie piosenki „Proud to be a American”.
Były prezydent odpiera zarzuty
Trump mówił, że „nigdy nie przypuszczał, że coś takiego może wydarzyć się w Ameryce” i stwierdził, że padł ofiarą „ingerencji w proces wyborczy”. – Jedyną zbrodnią, jaką popełniłem, jest nieustraszona obrona naszego narodu przed tymi, którzy chcą go zniszczyć – oświadczył, cytowany przez CNN. Wspomniał o wyborach z 2020 r., w których przegrał z Joe Bidenem, sugerując po raz kolejny, że zostały sfałszowane, i stwierdził, że „kraj idzie do piekła”, na co zgromadzeni zareagowali oklaskami.
— Nie mogą nas pokonać przy urnie wyborczej, więc próbują nas pokonać poprzez prawo – mówił. – Ta fałszywa sprawa została wniesiona tylko po to, by zakłócić nadchodzące wybory w 2024 roku. I należy to natychmiast odrzucić – przekonywał były prezydent.
Trump zaatakował prokuratora prowadzącego śledztwo Alvina Bragga oraz nadzorującego jego sprawę sędziego Juana Merchana i jego rodzinę. Stwierdził, że jego prawnicy byli zdumieni słabością zarzutów przeciwko niemu. – Wszyscy mówią, że tam nic nie ma. To nawet nie są zarzuty. Przyszli do mnie i mówią, że tam nic nie ma, nawet nie ma mowy o tym, co zrobiłeś – przekonywał.
Sędzia nie nałożył „nakazu knebla”
Wbrew wcześniejszym spekulacjom sędzia Merchin nie nałożył na Trumpa „nakazu knebla”, czyli zakazu publicznego wypowiadania się na temat sprawy, w której został oskarżony.
Czytaj też:
Trumpowi grozi zarzut o przestępstwo kryminalne. Orban zagrzewa go do walkiCzytaj też:
Zastanawiający wpis Trumpa. Były prezydent USA przekazał, że wkrótce zostanie aresztowany