Pogłoski o możliwym comebacku pojawiły się w piątek 21 kwietnia, kiedy Ryszard Petru udzielił wywiadu stacji RMF FM. Były szef Nowoczesnej przyznał, że jest namawiany do startu w wyborach parlamentarnych. Tym razem miałby jednak kandydować nie do Sejmu, a do Senatu. Nie chciał jednak zdradzić, kto namawia go do podjęcia takich kroków. Stwierdził jedynie, że są to „znajomi politycy”.
Petru straszy Konfederacją
– Oni wskazują na to, że istnieje duży problem z przekazem liberalnym po stronie opozycyjnej, że brakuje tego głosu. O ile wcześniej brakowało go na zasadzie braku elementów programowych, to teraz widać, że te głosy przejmuje Konfederacja, która przez wiele osób jest postrzegana niestety jako partia opozycyjna wobec PiS-u – tłumaczył.
Obecny szef Instytutu Myśli Liberalnej dodał, że „decyzja w sprawie jego ewentualnej kandydatury nie zapadnie szybko a rozmowy w tej sprawie mogą potrwać miesiąc albo dwa”. Jak się jednak okazuje, być może zdecydowano o tym już dawno temu, ponieważ w niedzielę 23 kwietnia Petru szum wokół swojej osoby, umieszczając na Twitterze nagranie z nawiązaniem do pewnego mema.
Ryszard Petru wraca do „sześciu króli”
– W komentarzach pytacie mnie często o sześciu króli, to wam o nich opowiem. O sześciu królach „dobrej zmiany”, dzięki którym dzisiejsza Polska wygląda... tak jak wygląda. Oto i oni:
- Król pierwszy, Daniel Obajtek. Wójt Pcimia, który w tajemniczy sposób został prezesem Orlenu. Słynie głównie z tego, że łupi Polaków rekordowymi cenami benzyny – mówił Petru.
- Król drugi, Jacek Sasin. To ten od 70 mln zł wydanych na wybory, które się nie odbyły. Ma jednak sporo innych talentów, np. manipulowanie giełdą oraz robienie bałaganu w energetyce – kontynuował.
- Król trzeci, Adam Glapiński. Fenomen na skalę światową – człowiek, który łączy zarządzanie bankiem centralnym z karierą kabareciarza. Taki talent musi być godnie wynagradzany i zarabia przecież więcej niż jego amerykański odpowiednik – zwracał uwagę.
- Król czwarty, Zbigniew Ziobro. Przy jego dokonaniach nawet 70 mln Sasina to nic. W imię ideologicznych obsesji i urojeń zablokował miliardy złotych, które mogłyby trafić do Polski w ramach KPO – przypominał Petru.
- Król piąty, Mateusz Morawiecki. Niekwestionowany władca PowerPointa. Uwierzył, że cokolwiek umieści na swoich slajdach, stanie się rzeczywistością. I mówi prawdę tylko wtedy, gdy się pomyli – mówił dalej.
- I król szósty, Jacek Kurski. Dla niego królewska korona to za mało. To prawdziwy cesarz, imperator i faraon propagandy. To dzięki jego zmianom w TVP znaczna część społeczeństwa nie wie nic o wyczynach tej królewskiej ekipy – zakończył wyliczanie.
– Liczę, że już tej jesieni nasi królowie abdykują. Chcecie wiedzieć więcej o wyczynach króli? Polubcie mój kanał – podsumował wywód reklamą swoich mediów społecznościowych.
O co chodzi z sześcioma królami oraz inne wpadki Petru
Były lider Nowoczesnej dał się poznać ze swoich licznych pomyłek i przejęzyczeń. To właśnie on twierdził, że Wielka Brytania opuszcza strefę euro (mimo że nigdy nie przyjęło wspólnej unijnej waluty), a 6 stycznia obchodzimy święto sześciu króli. Z kolei po nawałnicach, które dotknęły Pomorze, Petru utrzymywał, że marszałków województwa wybierają mieszkańcy (w rzeczywistości o ich wyborze decyduje sejmik województwa).
Polityk w przeszłości pokazał też, że ma lekkie problemy z geografią. Mówiąc o „Polsce B” wymienił Górę Kalwarię, z kolei Ciechanów i Łomżę umiejscowił na południe od Warszawy. Petru miał też problem z określeniem, jaką funkcję sprawuje Donald Tusk. Jako największą wpadkę Ryszarda Petru wymienia się jednak jego sylwestrowy wyjazd z Joanną Schmidt w trakcie protestów opozycji. Wywołało to kpiny nie tylko internautów, ale też innych polityków. Uszczypliwości Ryszardowi Petru nie szczędził m.in. Paweł Kukiz.
Czytaj też:
Gorzka wiadomość dla działaczy Nowoczesnej. Trybunał w Strasburgu odrzucił skargęCzytaj też:
Petru o nowym pomyśle: 500 zł więcej za każdy miesiąc pracy