„Gazeta Wyborcza” ustaliła, że program szpiegowski śledził telefon byłego dowódcy wojsk lądowych od marca do czerwca 2019 roku. W tym czasie agenci specjalni mieli przejmować kontrolę nad urządzeniem co najmniej kilkanaście razy.
Gen. Skrzypczak: Nie znam powodu inwigilacji
Do informacji o ofiarach inwigilacji dotarło międzynarodowe konsorcjum Pegasus Project. „Gazeta Wyborcza”, będąca jednym z jego członków, przekazała doniesienia gen. Skrzypczakowi. „Trudno mi być adwokatem we własnej sprawie. Nie znam powodu inwigilacji (...) Tym bardziej, że nie angażuję się w politykę” – przekazał „Wprost” były wojskowy.
W rozmowie z „GW” podkreślił, że nie miał informacji o żadnych śledztwach, które pozwoliłyby służbom uzyskać zgodę na założenie podsłuchu. Zastępca koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn nie odpowiedział na pytanie o powód zainstalowania Pegasusa.
„Nie sądziłem, że jestem wrogiem Ojczyzny”
Gen. Skrzypczak zdawał sobie sprawę z tego, że w przeszłości kilkukrotnie śledzili go Rosjanie. „Teraz wiem, że i »nasi« (...) Myślałem, że jestem wrogiem Rosjan, co dla mnie, żołnierza, wydaje się naturalnym. Natomiast nie sądziłem, że jestem wrogiem swojej Ojczyzny, której oddałem swoje życie” – wyznał „Wprost”. „Sam nie wiem, co o tym myśleć” – podsumował.
Ofiarą Pegasusa paść mieli także dwaj inni wysoko postawieni byli wojskowi, którzy w okresie od marca do lipca 2019 roku pracowali dla amerykańskiej firmy związanej z lobbingiem w branży zbrojeniowej. Śledztwo w tej sprawie prowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, co – jak zauważa „GW” – wskazuje na to, że Centralne Biuro Antykorupcyjne udostępniało pojedyncze licencje na program śledzący innym jednostkom.
Czytaj też:
Zawiadomienie do prokuratury ze strony komisji ds. Pegasusa. Chodzi o cztery nazwiskaCzytaj też:
Brejza rezygnuje z immunitetu. Chce „walczyć o prawdę”