Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Po trzech kadencjach Senacie będzie musiał pan pożegnać się z Wiejską. Rozczarował pana wynik?
Przyjąłem werdykt do wiadomości i podchodzę do niego z pokorą. W przeszłości raz wygrywałem, raz przegrywałem, na tym polega demokracja. Raz się wygrywa, raz – przegrywa. To stara zasada polityczna. Praca w Senacie była dla mnie wspaniałą, twórczą przygodą, współpracowałem z fantastycznymi ludźmi, którym jestem ogromnie wdzięczny. Cóż, startowałem z własnego komitetu, bez partyjnego znaczka.
Miałem bardzo ograniczone środki finansowe i dostęp do mediów, a przeciwko sobie olbrzymi aparat propagandowy obozu rządzącego, który dominuje politycznie w moim okręgu i wydał grube miliony na swoją kampanię w skali kraju.
Nie żałuje pan, że nie związał się z żadną z partii w kampanii?
Nie mam czego żałować, bo dokonałem świadomego wyboru i jestem konsekwentny w tym, co robię. Przez trzy kadencje byłem bezpartyjny i choć startowałem wcześniej z list PiS, legitymacji partyjnej nie miałem.
Nie szczędził pan przez ostatnie lata uszczypliwości PiS-owi. To się na panu zemściło?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.