Wieloletni prezydent Sopotu Jacek Karnowski wywalczył mandat posła, startując z drugiego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej w okręgu gdańskim. Samorządowiec zdobył 55 069 głosów. Jednak z chwilą wyboru automatycznie przestał być prezydentem. Stanowiska stracili też jego zastępcy. Za to by nie doszło do paraliżu pracy magistratu odpowiada obecnie sekretarz miasta Wojciech Zemła, który otrzymał od swojego byłego już szefa niezbędne pełnomocnictwa.
Komisarz będzie pełnił obowiązki prezydenta Sopotu
Przedterminowe wybory prezydenckie nie zostaną jednak rozpisane, bo kadencja obecnego samorządu dobiega końca i zostało już zbyt mało czasu do zaplanowanych wyborów, które odbędą się wiosną przyszłego roku. Do tego czasu prezydenta będzie zastępował komisarz. Powołuje go premier na wniosek wojewody. Oznacza to, że nazwisko wskaże urzędujący jeszcze wojewoda Dariusz Drelich z PiS, a powoła go Mateusz Morawiecki.
Przyjęło się, że komisarzem powinna być osoba znająca urząd i miasto, a w czasie swojego urzędowania nie powinna raczej podejmować kluczowych dla miasta decyzji. Sopoccy radni chcą, by została nim dotychczasowa wiceprezydent Magdalena Czarzyńska-Jachim.
Apel sopockich radnych do premiera
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, w czwartek na nadzwyczajnej sesji rady miasta przyjęli apel do premiera w tej sprawie. Poparło go 13 radnych, sześciu było przeciw, jedna osoba wstrzymała się od głosu, a jedna nie wzięła udziału w głosowaniu.
Według radnych powołanie Czarzyńskiej-Jachim na komisarza „zapewni sprawność i ciągłość zarządzania miastem oraz realizację strategii rozwoju Sopotu wybraną przez mieszkanki i mieszkańców w ostatnich wyborach samorządowych”. Przed głosowaniem doszło do gorącej wymiany zdań między radnymi. Przedstawiciele PiS przekonywali, że rezolucja ma „wymiar polityczny i pewnego spektaklu”.
Magdalena Czarzyńska-Jachim już jakiś czas temu zapowiedziała, że wystartuje w wyborach na prezydenta Sopotu.
Czytaj też:
Trzy miasta bez prezydentów i ich zastępców. Wieloletni włodarze idą na WiejskąCzytaj też:
Tusk dostał na Śląsku drugą szansę. Górnicy będą mu patrzeć na ręce