To miała być przełomowa zmiana. Rzewnie przekazanie laptopów czwartoklasistom zapowiadali liczni politycy Prawa i Sprawiedliwości. Od Mateusza Morawieckiego, przez Przemysława Czarnka, aż po Janusza Cieszyńskiego. Jak jednak informuje TVN24 – wiele wskazuje na to, że byłemu rządowi aż tak na tym programie nie zależało.
Takie zdanie wyraża m.in. jeden z wiceministrów, z którym rozmawiali dziennikarze. – To kolejny z tysięcy kryzysów, jakie zostawił nam PiS, jaki w trybie pilnym trzeba rozwiązać. Takich „prezentów” w szufladach w każdym resorcie jest mnóstwo – stwierdził. Jego zdaniem ostatnie miesiące władzy – od lipca do jej oddania – poprzedni rząd nie robił nic poza kampanią.
Liczne nieścisłości w ministerialnym programie
Z informacji uzyskanych przez stację wynika, że wokół programu nieścisłości jest wiele. Wśród nich: brak przygotowania przez ministerstwo edukacji wymaganej dokumentacji, brak systemowego przygotowania do wykorzystania laptopów w szkołach, brak strategii cyfryzacji edukacji, brak wytycznych dla nauczycieli – tutaj akurat minister Cieszyński od dawna mówił: nauczyciele będą z nich korzystać jak chcą – brak przygotowania szkół, czy brak wsparcia uczniów.
Głównym jednak problemem ma być brak funduszy na zakup laptopów oraz nieogłoszenie na ten zakup przetargów. Pieniądze na program pochodzić miały – jak informowało Ministerstwo Cyfryzacji – z Krajowego Planu Odbudowy. Tego, który blokowany był cały czas przez Brukselę.
Prawo i Sprawiedliwość nie dopełniło formalności?
Zanim miało dojść do odblokowania, pieniądze „wyłożyć” miał Polski Fundusz Rozwoju. Po wpłynięciu środków z Brukseli miały one zostać zwrócone. Po zmianie władzy okazało się jednak, że program nie miał akceptacji unijnych komisarzy.
– Minister cyfryzacji z PiS powinien ogłosić przetarg na zakup laptopów do grudnia ubiegłego roku. Nie zrobił tego, bo nie miał na ten program zgody komisarzy z Unii i nie miał na to zabezpieczonych pieniędzy w budżecie – usłyszało TVN24 od jednego z polityków rządów.
Co więcej, politycy Prawa i Sprawiedliwości mieli być tego w pełni świadomi, co ujawnione zostało w programie „Wybory Kobiet”. Przedstawiono w nim dokument, który 27 listopada ub.r. – na chwilę przed przekazaniem władzy dwutygodniowemu rządowi Mateusza Morawieckiego – wystosował ówczesny minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda do ministrów Cieszyńskiego i Czarnka.
„Informuję, że Komisja Europejska (KE) w ramach procesu rewizji Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększenia Odporności (KPO) nie zaakceptowała zmian zaproponowanych przez Ministerstwo Cyfryzacji (MC) w inwestycji C2.1.2. (…) dotyczących ograniczenia przekazywania laptopów jedynie dla uczniów klas IV-tych szkół podstawowych” – czytamy.
I dalej: „Oznacza to, że przyjęty przez MC sposób realizacji inwestycji C2.1.2. nie jest zgodny z aktualnymi wymogami wynikającymi ze wskaźnika…”.
Nowy rząd ma problem
Teraz z problemem borykać się musi rząd Donalda Tuska. To właśnie on ma podjąć ostateczną decyzję, a scenariuszy ma być kilka. – Albo program zamkniemy i na jego miejsce stworzymy nowy. Albo błyskawicznie podejmiemy rozmowy z Brukselą i spróbujemy naprawić błędy PiS. Albo "minister czarodziej", czyli Andrzej Domański (minister finansów – red.) znajdzie nagle w budżecie państwa miliard 200 milionów złotych – usłyszało TVN24.
Czytaj też:
Zagraniczne wizyty Donalda Tuska. Te kraje premier ma odwiedzić w pierwszej kolejnościCzytaj też:
Chaos u prezydenta. Brak planu, frustracja. Osoba z otoczenia Dudy przyznaje: Nie bierze pod uwagę konsekwencji