Donald Tusk odbył spotkanie z premier Estonii Kają Kallas. Podczas konferencji prasowej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przekazał, że rozmawiali o trudnych, ale kluczowych kwestiach związanych z bezpieczeństwem państw i regionu w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Donald Tusk o sygnałach z Białorusi
Premier zapewnił, że Estonia i Polska od wielu lat prezentują „jednoznaczny pogląd” w tej sprawie. – Naszym zadaniem wspólnym – tak to ustaliliśmy – będzie w dalszym ciągu mobilizowanie, motywowanie wszystkich partnerów w Europie do jak najintensywniejszej i efektywnej pomocy w tym wysiłku zbrojnym Ukrainy wobec rosyjskiej agresji – zapowiedział.
Szef rządu przyznał jednak, że Polska mierzy się z dodatkowym wyzwaniem, które w najbliższym czasie może się nasilić. – Mamy coraz więcej sygnałów, że reżim Łukaszenki chce wykorzystać ponownie kwestie migracji i presji na naszą granicę wschodnią z Białorusią – ujawnił. Podkreślił, że proceder ten wykorzystywany jest do „celów politycznych, dezintegracji, destabilizacji, a także dla własnego, pseudopaństwowego biznesu”.
Oczekiwania premiera wobec Unii Europejskiej
– Będę tłumaczył i namawiał wszystkich naszych partnerów europejskich, aby nielegalną migrację potraktowali jako rzeczywisty priorytet – zapowiedział. Premier przyznał, że oczekuje od Unii Europejskiej uznania potrzeby ochrony polskiego terytorium i granic za „europejski priorytet”. – Jestem przekonany, że znajdziemy zrozumienie dla naszego punktu widzenia – dodał.
Po rozmowach z premier Estonii szef polskiego rządu wziął udział we wspólnej konferencji prasowej z Przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Zapowiedział, że w trakcie kolejnego spotkania również skupi się na kwestiach bezpieczeństwa i problemach, z jakimi mierzy się Polska. – Jesteśmy najbliżej tych zdarzeń, które spowodowały, że mamy do czynienia ze szczególną, historyczną sytuacją – podkreślił.
Czytaj też:
Tak polscy europosłowie głosowali ws. paktu migracyjnego. Donald Tusk reagujeCzytaj też:
Żołnierze odparli szturm na polską granicę. Na nagraniu ponad 200 osób