O incydencie informują dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Do zdarzenia miało dojść w nocy z 14 na 15 kwietnia, w budynku, który znajduje się za szpitalem wojskowym. „Sąsiedzi słyszeli krzyki i piski dziewczyn. Zdesperowani wezwali policję” – ustaliło źródło.
Lublin. Hałas wyrwał mieszkańców ze snu. Wezwali policję
Muzyka, którą odtwarzano, to typowe dźwięki klubowe, które charakteryzuje dużo basu, jednostajny rytm i prosta melodia. Mieszkańcy na irytujące dźwięki, przeszkadzające jednym w odpoczynku, a innym w zaśnięciu (w końcu następnego dnia część z nich szykowała się do pracy, szkoły lub na uczelnię), uskarżać zaczęli się w czasie, gdy minęło 1,5 godziny od rozpoczęcia zwyczajowej „ciszy nocnej”.
Jedna z kobiet, mieszkająca nieopodal budynku, twierdzi, że muzyka była wprost nie do zniesienia. Ponoć aż „przeszywała całe ciało i głowę”. Zaniepokojeni i z pewnością źli z powodu zaistniałej sytuacji mieszkańcy osiedla przed północą wspólnie aż wyszli na ulicę. Szybko ustalili, skąd dobiega dźwięk – z międzywojennego dworku – i postanowili wezwać policję.
Nadkomisarz Kamil Gołębiowski – oficer prasowy z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie – w rozmowie z dziennikarzami „GW” przyznał, że takie zgłoszenie faktycznie przed północą wpłynęło, a funkcjonariusze nie pozostawili sprawy bez reakcji. Wkrótce dwaj policjanci pojechali we wskazane miejsce służbowym pojazdem. Zajęło im to 15-20 min.
Drzwi otworzyła młoda kobieta. Wkrótce spotkanie zakończono. „Szczyt chamstwa”
Funkcjonariusze zapukali do drzwi, które otworzyła im 22-latka – jak podaje nadkom. Gołębiewski – którą spisano i pouczono. W tej sprawie przepisy są jasne: „kto krzykiem, hałasem (...) zakłóca spokój, (...) spoczynek nocny (...), podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny” – jak stanowi Kodeks wykroczeń. W sytuacji, gdy ktoś dopuści się występku pod wpływem alkoholu/narkotyków, może trafić też do aresztu lub otrzymać karę grzywny.
Oficer prasowy KMP w Lublinie podaje, że w spotkaniu uczestniczyło kilka/kilkanaście osób. Po rozmowie z 22-latką policjanci odjechali z miejsca i już więcej do niego nie wracali. Nikt nie informował więcej tej nocy o zakłócaniu „ciszy nocnej”, w tej części Lublina. Rozmówcy „GW” twierdzą, że impreza skończyła się niecałą godzinę po wizycie funkcjonariuszy.
Dziennikarze odwiedzili okolicę dopiero we wtorek, ale wciąż jeszcze temat był tam „żywy”. – Szczyt chamstwa – tak o zdarzeniu mówiła jedna z kobiet. Z jej relacji wynika, że ktoś ustawił na parapecie, przy otwartym oknie, sprzęt grający o sporej wielkości i mocy – i w jej opinii ustawił pokrętło na 100 proc. Oprócz muzyki przeszkadzały także piski i krzyki kobiet, które tamtej nocy uczestniczyły w imprezie.
Na imprezie nie zauważono byłego ministra edukacji, posła PiS
Kobieta twierdzi, że widziała, jak „towarzystwo rozeszło się”, niedługo po policyjnej interwencji. Zaznacza, że z całą pewnością nie było wśród nich posła Czarnka, bo z łatwością by go rozpoznała. Nieco dalej znajduje się natomiast szpital wojskowy, gdzie muzyka przebiła się przez ściany. Inny mężczyzna twierdzi, że słyszał, jak w przeszłości „z willi dobiegały pieśni patriotyczne, pieśni religijne czy przyśpiewki żołnierskie”, ale nie techno.
Pracownicy z biura polskiego zaprzeczają, by taka impreza mogła odbyć się w tym miejscu, ponieważ „jest ono zamknięte w tym czasie”. „GW” przypomina, że budynek należy do Klubu Inteligencji Katolickiej. Sekretarka twierdzi, że „o niczym nie wie”. Zapewnia, że sprawę wyjaśni. Mieszkańcy wskazują, że imprezę zorganizowano ponoć w piwnicy, w niewielkiej salce konferencyjnej. O sprawę dziennikarze zapytali też posła Czarnka, ale do momentu publikacji artykułu „GW” nie zareagował na prośbę o komentarz.
Czytaj też:
Znieważenie osób LGBT ścigane z urzędu? Politycy prawicy mówią o „cenzurze”Czytaj też:
Tajemnicza nieobecność Jarosława Kaczyńskiego. W ostatniej chwili zmienił plany