W piątek o 9:12 premier Donald Tusk ogłosił decyzję o wejściu do rządu nowych ministrów. Poseł Krzysztof Paszyk, lider klubu parlamentarnego PSL-TD zostanie szefem Ministerstwa Rozwoju i Technologii w zamian za posła PSL Krzysztofa Hetmana. Ekonomista Jakub Jaworowski obejmie Ministerstwo Aktywów Państwowych w zamian za Borysa Budkę. Tomasz Siemoniak, koordynator służb specjalnych, skupi w swoich rękach dwie funkcje. Pokieruje także Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji w zamian za Marcina Kierwińskiego. Hanna Wróblewska, dyrektorka Departamentu Narodowych Instytucji Kultury zostanie ministrą kultury. Dymisję ze stanowiska złożył Bartłomiej Sienkiewicz.
Tomasz Siemoniak w podwójnej roli. Na długo?
Czy w niestabilnych czasach potrzebne było skupienie funkcji koordynatora służb i szefa MSWiA w rękach jednego ministra czy rolę odegrało doświadczenie?
– Niewątpliwie Tomasz Siemoniak jest bardzo długo obecny w polityce i wiele lat pracował właśnie w obszarach związanych ze służbami mundurowymi – ocenia prof. Rafał Chwedoruk w rozmowie z „Wprost”
– Żyjemy w czasach niezbyt stabilnych w skali globalnej oraz powyborczych. Dzisiejsza zmiana czterech ministrów po kilku miesiącach ma być manifestacją determinacji i siły władzy w wykonaniu premiera. Analogicznie jest z nominacją Tomasza Siemoniaka i koncentracji władzy w jego rękach. Miejmy nadzieję, że nie będzie to trwała decyzja. To wrażliwe obszary i dekoncentracja bardzo by się im przydała. Nie sadzę, żeby ten stan trwał dłużej niż do wyborów prezydenckich. Zresztą za kilka czy kilkanaście miesięcy sytuacja międzynarodowa, choćby w wyników wyborów w USA może ulec duży zmianom. Wówczas i tutaj sytuacja się wyklaruje – spekuluje.
Wątek technokratyczny. Zmiana w MAP spodoba się rynkom?
Wśród wytypowanych na nowych ministrów dwie osoby nie są posłami.
– Jakub Jaworowski i Hanna Wróblewska to osoby spoza polityki, ale znane w swojej branży. Pojawia się tu także wątek technokratyczny – mówi o tych nominacjach politolog.