Ministerstwo Edukacji Narodowej prowadzi prace nad ograniczeniem liczby szkolnych lektur i redukcją wymagań, którym podporządkowują się nauczyciele i uczniowie. Barbara Nowacka zapowiedziała już również wprowadzenie do programu nauczania nowego przedmiotu.
Lubnauer o „kosmetycznych” zmianach w szkołach
Wiceszefowa resortu Katarzyna Lubnauer przyznała, że ogłoszone zmiany to dopiero początek przekształceń w polskim systemie szkolnictwa. – To, co my obecnie robimy, to kosmetyka – powiedziała w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Posłanka Nowoczesnej wyjaśniła, że dzieje się tak, ponieważ nie mogą natychmiast wpłynąć na podstawy, które zostały przyjęte za czasów Anny Zalewskiej.
– Opierały się one na idei, że trzeba zmusić uczniów do czytania konkretnych książek, nabywania wiedzy historyczno-literackiej. Nie zachęcało to do czytania – zauważyła. Zapewniła, że nowa władza wprowadzi zmiany, jednak potrzebuje na to więcej czasu. – To, co teraz możemy zrobić, to ograniczyć liczbę lektur, zmniejszyć liczbę wymagań – dodała.
MEN: Prawdziwa reforma w 2026 roku
Lubnauer stwierdziła, że odciążenie uczniów i nauczycieli zapewni im przestrzeń do pracy. – Teraz chcemy, by podstawy programowe były znośne – przyznała, podkreślając, że na razie nie są w stanie „zmienić całej filozofii nauczania”. Zdradziła jednak, że wkrótce może się to zmienić. – Prawdziwa reforma będzie w 2026 roku – ogłosiła wiceminister.
Wcześniej o zasadności wprowadzania niewielkich zmian przekonywała szefowa resortu edukacji narodowej. – Teraz jest to po prostu kosmetyka, ale jest niezbędna, ponieważ nasi poprzednicy, reformą edukacji i zamknięciem gimnazjów, spowodowali potworne przeciążenie uczniów podstawą programową – tłumaczyła Nowacka na antenie TVP Info.
Czytaj też:
Biskupi zaniepokojeni działaniami MEN. Wystosowali apel do rządzącychCzytaj też:
Trwają prace nad reformą finansowania samorządów. Co się zmieni?