To oni mogą zastąpić Joe Bidena. Wśród faworytów nie tylko Harris

To oni mogą zastąpić Joe Bidena. Wśród faworytów nie tylko Harris

Joe Biden
Joe Biden Źródło: Shutterstock / Paris Malone
Na ten moment z dwójki Trump – Biden jedynie pierwszy ma oficjalną kandydaturę. Drugi ma problem: Demokraci szukają, kto mógłby go zastąpić. Chętnych nie brakuje.

Joe Biden cały czas zapewnia: nie dość, że wystartuje w wyborach, to jeszcze je wygra. Nie przeszkadza mu w tym 81 lat na karku. – Jedyną rzeczą, jaką przynosi wiek, jest odrobina mądrości – stwierdził kilka dni temu w odpowiedzi na pytania dziennikarzy.

Tym co ewentualnie mogłoby powstrzymać aktualnego prezydenta przed walką o reelekcję – o czym sam mówi – byłaby choroba i interwencja lekarzy. Joe Biden daje sobie wytrych. I pech chciał, że teraz, kiedy jego rywal Donald Trump wygłasza płomienne przemówienie na konwencji Republikanów, ten przebywa w odosobnieniu z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa.

Doniesienia o potencjalnej rezygnacji Joe Bidena pojawiają się lawinowo. Od informacji o rzekomych naciskach ze strony bardzo liczącego się wśród Demokratów Baracka Obamy, po nieoficjalne sondaże mówiące o tym, że rezygnacji prezydenta ze startu domaga się niemal 67 proc. badanych.

Szanse Demokratów na utrzymanie Białego Domu spadają, a czas się kurczy. Konwencja podczas której ogłoszony ma zostać oficjalny kandydat już 19 sierpnia. Decyzja musi zapaść wcześniej. Kto w takim razie mógłby zastąpić Joe Bidena?

Kamala Harris, wiceprezydentka

instagram

Pierwszym i najbardziej dyskutowanym wyborem jest Kamala Harris. Już teraz sondaże sprawdzają jej ewentualne szanse, a te nie wypadają najgorzej. Choć nie jest to znaczony zysk względem kandydatury Joe Bidena, to niewykluczone, że w bezpośrednim starciu byłaby ona w stanie pokonać Donalda Trumpa.

Na jej korzyść działa wiek – 59 lat w porównaniu do 78 lat kandydata Republikanów – oraz stanowisko. Tak jak ona jest wiceprezydentką w administracji Joe Bidena, tak i on był wiceprezydentem Baracka Obamy.

Są i minusy. Amerykańscy komentatorzy zwracają uwagę na ciężar, który niesie za sobą dotychczasowa praca wiceprezydentki. Niejednokrotnie podejmowała ona trudne pod względem wyborczym tematy – przykładowo migrację – które zaszkodzić mogą jej podczas realnej kampanii, a tym bardziej podczas szukania na tę kampanię sponsorów.

Gretchen Whitmer, gubernatorka Michigan

instagram

Kolejna do „walki o walkę” wymieniana jest gubernatorka Michigan Gretchen Whitmer. To ona stoi za sukcesem Demokratów na jej terytorium i to o niej Donald Trump mówi „ta kobieta z Michigan”, czym w niemałym stopniu przysłużył się jej rozpoznawalności.

Gretchen Whitmer nie dość, że jest wiceprzewodniczącą Krajowego Komitetu Demokratów i od dawna mówi się o niej jako o potencjalnej kandydatce na kolejne wybory w 2028 roku, to jeszcze pochodzi z jednego z kluczowych dla Demokratów stanów wahających się (Swing state), w którym ostatnie wybory wygrała zdobywając 54 proc. głosów.

Gavin Newsom, gubernator Kalifornii

instagram

Wysoko oceniane są także szanse byłego burmistrza San Francisco i aktualnego gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma. Nawet Republikanie oskarżali go o prowadzenie kampanii na rzecz ewentualnego przejęcia kandydatury Joe Bidena.

Błogosławieństwem i przekleństwem Gavina Newsoma jest to, że należy on do bardziej liberalnego skrzydła partii. Otwarcie broni praw mniejszości seksualnych, praw do aborcji, czy też opowiada się za większą kontrolą broni. Te postulaty mogą utrudniać mu zebranie niezdecydowanych.

Josh Shapiro, gubernator Pensylwanii

instagram

Tutaj – podobnie jak w przypadku Gretchen Whitmer – na duży plus działa bardzo dobra pozycja w stanie wahającym się. Do tego dochodzi renoma osoby, która nie skupia się na kwestiach ideologicznych, a stara się rządzić wyważenie. Jeżeli ktoś z potencjalnych kandydatów miałby odebrać głosy Republikanom, najpewniej byłby to właśnie on.

JB Pritzker, gubernator Illinois

instagram

Najostrzejszy głos wśród potencjalnych kandydatów, JB Pritzker. Miliarder i spadkobierca fortuny hoteli Hyatt, który po wyroku sądu w Nowym Jorku względem Donalda Trumpa wprost nazywał go przestępcą, rasistą, homofobem i oszustem.

Sam na tle Demokratów wypada poglądowo dość stonowanie: z jednej strony ma na koncie sukcesy ws. praw do aborcji i kontroli broni, z drugiej odsunął stanową Partię Demokratyczną od jej tradycyjnie centrolewicowej polityki.

Jeśli nie przemawiają za nim jego słowa, to na pewno przemawia fortuna. Na dwie dotychczasowe kampanie gubernatorskie miał przeznaczyć łącznie 350 milionów dolarów, co przekłada się zaledwie na 10 proc. jego szacunkowego majątku – około 3,5 miliarda dolarów. Kwota ta spokojnie wystarczyłaby na pokrycie kosztów walki o Biały Dom. I to dla wszystkich kandydatów z listy. Na raz.

Michelle Obama, była pierwsza dama

instagram

O ile pojawiając się w sondażach Michelle Obama bije na głowę kontrkandydatów, o tyle jej potencjalny start w wyborach można zaliczyć do sfery marzeń. Od kiedy jej mąż Barack Obama przekazał Biały Dom w ręce Donalda Trumpa, była pierwsza dama niemal całkowicie zniknęła z polityki i zarzeka się, że do niej nie wróci. Mimo tego Demokraci nadal skrycie na to liczą.

Nawet jeśli zgodziłaby się kandydować, a sondaże dawałyby jej wielkie szanse, wygrana z Donaldem Trumpem nie byłaby taka pewna. Z tyłu głowy Michelle Obama musi mieć wyborczy start Hilary Clinton, która prezydencki fotel przegrała na ostatniej prostej. Wielu zwolenników Demokratów wciąż nie może się pogodzić.

Czytaj też:
„Jestem chory”. Joe Biden ironizuje w sieci
Czytaj też:
Niewiarygodne, co zrobił na konwencji Trumpa. Nagranie obiegło sieć

Opracował:
Źródło: El Pais / The New York Times / Black Entertainment Television