Wulgarne słowa senatora na antenie. „Przepraszam, ja tylko cytuję”

Wulgarne słowa senatora na antenie. „Przepraszam, ja tylko cytuję”

Michał Kamiński
Michał Kamiński Źródło: PAP / Piotr Nowak
Wicemarszałek Senatu Michał Kamiński przytoczył na wizji jedno z wulgarnych haseł ukierunkowanych w jego ugrupowanie. – Mogę bezpiecznie dalej z panem rozmawiać? – pytał prowadzący.

Nieco ponad dwa tygodnie temu Sejm odrzucił projekt ustawy dekryminalizującej aborcję. Kluczowe dla odrzucenia były głosy „za” posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Cegiełkę dołożył także niegłosujący Roman Giertych.

Wynik głosowania rozsierdził ruchy proaborcyjne. Przy ul. Wiejskiej pod Sejmem ponownie zebrał się Strajk Kobiet. Zarówno na nim, jak i w sieci, zaczęły pojawiać się liczne hasła atakujące tych, przez których projekt ustawy nie przeszedł do dalszej części procesu legislacyjnego.

Wulgarne słowa senatora na antenie

Temat głosowania PSL-u w sprawie aborcji był jednym z wiodących w niedzielnym programie „Fakty po Faktach” na antenie TVN24. Udział w dyskusji brali wicemarszałek Senatu Michał Kamiński z PSL i posłanka Dorota Olko z Lewicy. Program prowadził Piotra Marciniak.

W programie przedstawiciel ludowców tłumaczył, że w jego partii każdy głosuje w sprawie aborcji zgodnie ze swoim sumieniem i nie chce, żeby Lewica narzucała koalicjantom, jak powinni głosować.

Kamiński, żeby uargumentować swoje słowa o atakach Lewicy, zdecydował się przytoczyć jedno z haseł, które pojawiły się w przestrzeni publicznej krótko po głosowaniu. – Hasło „od Bałtyku aż po Hel, je*** Giertycha i PSL”... – zaczął polityk przekręcając hasło. – O Boże – przerwał mu prowadzący.

Senator przeprosił, ale dodał, że użył „języka, którego używa w Polsce Lewica w dialogu z PSL”. – Używa pan języka, który jest haniebny w programie publicystycznym – odpowiedział mu dziennikarz.

– Przepraszam, ja tylko cytuję – tłumaczył Kamiński. – Ale mogę bezpiecznie dalej z panem rozmawiać? To proszę bez tych cytatów – odpowiadał Marciniak.

Strajk Kobiet uderzał w Giertycha i PSL

Do utrzymania projektu ustawy dekryminalizującej aborcję w Sejmie zabrakło trzech głosów. Za głosowało 215 posłów, przeciw było 218, wstrzymało się dwóch.

Po głosowaniu główną winą obarczeni zostali głosujący za odrzuceniem projektu posłowie PSL i chwilowo nieobecny na sali plenarnej Roman Giertych. „Odporni na wiedzę naukową, odporni na argumenty prawne i merytoryczne posłowie i posłanki PSL-u spychają nas uparcie poza system, skazując na aborcyjną partyzantkę oraz opowiadając się za tym, by za kupienie tabletek córce – matka miała wyrok. By partner, który zapłacił za tabletki, był zakuty w kajdanki i zaciągnięty przed sąd” – pisał po głosowaniu Strajk Kobiet.

I dalej. „"Te rzeczy cały czas się dzieją i posłowie i posłanki PSL uznali tym głosowaniem, że to jest OK i nadal powinno tak być. A Roman Giertych uciekł do WC. Jak dla nas może tam zostać forever” – tłumaczył frustrację ruch.

Czytaj też:
Giertych powinien złożyć mandat? Dwaj koledzy z partii zajęli różne stanowiska
Czytaj też:
„Niedyskrecje parlamentarne”. Bodnar jest zawzięty. Będzie z determinacją rozliczał PiS

Źródło: TVN24