Agaton Koziński: Właściwie od początku wojny powraca opinia o tym, że Zachód pomaga Ukrainie nie przegrać wojny z Rosją – ale nie pomaga na tyle, by Ukraina mogła wygrać. Dlaczego cały czas te priorytety nie ulegają zmianie?
Andrius Kubilius: Zadałem sobie dokładnie to samo pytanie pod koniec ubiegłego roku. Zacząłem szukać odpowiedzi w danych, liczbach – zresztą ze źródeł publicznych. W 2023 r. Rosja na wojnę na Ukrainie przeznaczyła ponad 120 mld euro. W tym samym roku Ukraina dysponowała budżetem 80 mld euro. Wliczam w to także 40 mld euro, które w tym okresie przekazały Kijowowi Unia Europejska i Stany Zjednoczone.
Bez tych pieniędzy z Zachodu Ukraina nie poradziłaby sobie finansowo.
Zgadza się. Ale też warto wziąć pod uwagę fakt, że wartość PKB krajów UE oraz USA jest 25 razy wyższa niż PKB Rosji. Jednocześnie pomoc dla Ukrainy stanowi zaledwie 0,1 proc. wartości PKB Zachodu. Dla porównania, Rosja przeznacza na wojnę 7 proc. swojego PKB, a Ukraina 25 proc. Widać więc wyraźnie, że Zachód nawet nie próbuje się zbliżyć poziomem wydatków do sum przeznaczanych przez Kreml.
Brakuje determinacji? Konsekwencji? Zainteresowania?
W moim ocenie brakuje przede wszystkim strategii, jasnego celu, co tak naprawdę chcemy osiągnąć. Moim zdaniem należy jasno określić sprawę i zrobić wszystko, by Ukraina mogła tę wojnę wygrać, to znaczy doprowadzić do sytuacji, w której rosyjskie wojska opuszczają zajęte tereny ich kraju. Gdyby udało się tak zdefiniować wspólny cel, Zachód byłby bardziej skłonny do pomagania Ukrainie na większą skalę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.