Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: To już prawie pewne, że Donald Trump zostanie znów prezydentem USA. Jakie towarzyszą panu emocje?
Leszek Miller: Nie patrzę na ewentualną wygraną Trumpa z zaskoczeniem ani niepokojem. Od początku kampanii było jasne, że Kamala Harris i Donald Trump mają wyrównane szanse. Wynik wyborów pokaże, czym Amerykanie najbardziej się interesują, jakie problemy są dla nich kluczowe.
Wygrana kandydata Republikanów będzie miała wpływ na wybory prezydenckie w Polsce?
Nie sądzę, by miało to wielkie znaczenie, choć oczywiście PiS będzie tym grał w kampanii, narzucał narrację, że ich kandydat będzie lepiej dogadywał się z Donaldem Trumpem, niż nominat koalicji rządzącej.
Tu duże pole do popisu ma też Rafał Trzaskowski.
To będzie dla niego spore wyzwanie?
Ma takie same możliwości, jak kandydat PiS. Wiele zależy od tego, kto będzie lepiej trafiał w zapotrzebowanie, mapę potrzeb Polaków, wsłuchiwał się w głosy wyborców i trafnie odczytywał wysyłane przez nich znaki.
Czy w obliczu wygranej Trumpa, Donald Tusk nie będzie miał wyboru i wystawi w wyścigu o fotel prezydencki Rafała Trzaskowskiego, a nie na Radosława Sikorskiego?
Zdaje się, że Donald Trump będzie starał się wygasić wojnę na Ukrainie. W swoim przemówieniu jasno powiedział, że Ameryka nie będzie toczyć żadnych bitew, więc w Polsce potrzebny jest ktoś o kompetencjach Trzaskowskiego, a nie Sikorskiego.
Trzaskowski jest bardziej ugodowy?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.