W najbliższą niedzielę Lewica ogłosi swojego kandydata na prezydenta. Ma on zostać wyłoniony w wyniku głosowań członków Rady Naczelnej PPS, Rady Krajowej Unii Pracy i Rady Krajowej Nowej Lewicy.
– Najlepszego prezydenta Polsce dała Lewica – Aleksandra Kwaśniewskiego. To jest najlepiej wspominany prezydent. I Lewica powtórzy ten numer w tych wyborach – zapowiadał niedawno w Radiu Zet Robert Biedroń, jeden z liderów Lewicy, a zarazem kandydat w ostatnich wyborach prezydenckich.
Lewica w wyborach prezydenckich. 20 lat klęsk i porażek
Podobnych głosów jest więcej. Mogę one przypominać trochę wypowiedzi piłkarzy przed kolejnymi mundialami, gdy chcąc tchnąć ducha optymizmu wokół kadry odwołują się do czasów Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka, przypominając, że nasza reprezentacja zarówno w 1974 i 1982 roku nie uchodziła na mundialu za faworyta. Lewica chętnie wraca do 1995 roku, gdy jej lider Aleksander Kwaśniewski niespodziewanie wygrał z prezydentem Lechem Wałęsą. Z dumą przypomiany jest rok 2000, kiedy to prezydent wywalczył reelekcję już w pierwszej turze, co do tej pory nie udało się nikomu. To było jednak niemal 25 lat temu. Kolejne elekcje prezydenckie to dla lewicy pasmo w najlepszym razie porażek w niezłym stylu, ale zazwyczaj klęsk i upokorzeń.
Mało kto dziś pamięta, że w 2005 roku przez dłuższy czas wydawało się, że lewica zachowa Pałac Prezydencki. Choć rządzące SLD słabło i niemal pewno było, że po wyborach parlamentarnych odda władzę, to kandydat tej partii marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz po zapowiedzi startu w wyborach z miejsca stał się liderem sondaży. Wszystko zmieniła słynna "sprawa Jaruckiej", czyli dawnej asystentki polityka, która twierdziła, że polecił jej nanieść zmiany w swoim oświadczeniu majątkowym. Później okazało się, że przedstawione przez Annę Jarucką upoważnienie zostało sfałszowane, ale było to już dawno po wyborach z których Cimoszewicz wycofał się. W tej sytuacji SLD pozostało wspierać swojego dawnego polityka Marka Borowskiego, który również walczył o najwyższy urząd w państwie z poparciem swojej nowej partii. Borowskiego poparło 10 proc. wyborców, co dało mu czwarty wynik. Przegrał nie tylko z Donaldem Tuskiem i Lechem Kaczyńskim, ale też z Andrzejem Lepperem.
Kolejne wybory prezydenckie przebiegały w cieniu tragedii. W katastrofie prezydenckiego samolotu 10 kwietnia 2010 roku zginął m.in. ówczesny kandydat SLD wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński. Po jego śmierci kandydatem partii został jej ówczesny lider Grzegorz Napieralski. Poparło go ponad 13 proc. głosujących, co uznano za niezły wynik, biorąc pod uwagę fakt, że na początku kampanii notowania kształtowały się na poziomie 2-3 proc.
Wybory prezydenckie 2010 były ostatnimi, w których kandydat lewicy osiągnął przyzwoite poparcie. W 2015 roku SLD niespodziewanie poparł Magdalenę Ogórek, prowadzącą w TVN 24 program "Świat", szerzej znaną jako ekspert ds. Kościoła. Początkowo niezłe notowania szybko zaczęły spadać, co wiązano m.in. z dystansowaniem się kandydatki od wspierającego ją ugrupowania. Nieżyjący już rzecznik sztabu Ogórek Tomasz Kalita rok po tamtych wyborach przyznał, że z perspektywy czasu lepszym rozwiązaniem byłoby wycofanie przez SLD poparcia.
– Trzeba było tak zrobić (wycofać poparcie). Nie można brać odpowiedzialności, jeżeli się nie ma wpływu na kampanię. Mam tutaj porównanie z kampanią prezydencką Grzegorza Napieralskiego z wyborów prezydenckich 2010. Wtedy istniało porozumienie między kandydatem a sztabem, w ostatnich wyborach tego zabrakło. W innych warunkach, przy innej współpracy udało się zrobić dobry wynik, przy innych warunkach, przy innej współpracy a raczej jej braku skończyło się jak się skończyło (...) Kandydat musi słuchać sztabu, nie może być między tymi ciałami rozbieżności – mówił mi Kalita (wywiad ukazał się w portalu B2-biznes.pl).
Wynik Magdaleny Ogórek to 2,38 proc. Wydawało się wówczas, że gorzej być nie może.
W ostatnich wyborach prezydenckich lewicę reprezentował Robert Biedroń. Start kampanii przebiegał w niezłej atmosferze. Kilka miesięcy wcześniej Lewica (poza SLD kolicję tworzyły Wiosna i Razem) z niezłym wynikiem wróciła do Sejmu, a sam Biedroń wydawał się naturalnym kandydatem. Postrzegano go jako jednego z najpopularniejszych polityków tego środowiska, żywe było też wspomnienie jego sukcesu w wyborach na prezydenta Słupska. Skończyło się na poparciu na poziomie 2,22 proc., co było najgorszym wynikiem kandydata lewicy w wyborach prezydenckich w III RP. Tak fatalny wynik najczęściej tłumaczono specyficzną kampanią, która ze względu na pandemię trwała krótko i w innych niż zwykłych warunkach, jak również polaryzacją, która nasiliła się po wejściu do gry Rafała Trzaskowskiego.
Kogo Lewica powinna wystawić w wyborach prezydenckich? Biedroń górą
Co ciekawe Biedroń to zdaniem wielu Polaków najlepszy kandydat w nadchodzących wyborach prezydenckich. Dowodzi tego sondaż SW Research dla „Wprost". Na pytanie: „Kogo Lewica powinna wystawić w wyborach prezydenckich?" prawie połowa respondentów udzieliła odpowiedzi "nie wiem". Wśród tych, którzy zdecydowali się wskazać konkretne nazwisko, najczęściej wymieniany był właśnie kandydat z ostatnich wyborów (15,5 proc.).
Biedroń wyprzedził ministrę pracy i polityki społecznej Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk (9,7 proc.). Uchodzącą za najbardziej prawdopodobą kandydatkę wicemarszałek Senatu Magdalenę Biejat wskazało 7,6 proc. ankietowanych. Nieco mniej, bo 6 proc. badanych poparło wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego. Pojawiający się w spekulacjach prezydent Włocławka Krzysztof Kukucki uzyskał zaledwie 1,7 proc. wskazań. Co dziesiąty badany wybrał opcję "inny kandydat".