Giertych nie gryzł się w język. Tak mówił o Kościele

Giertych nie gryzł się w język. Tak mówił o Kościele

Roman Giertych
Roman Giertych Źródło: PAP / Marcin Obara
– Całkiem niedawno pewien ksiądz w kościele pod Warszawą nie dał mi komunii. Chciałem przystąpić do komunii, a on mi jej nie dał. Powiedział: „To za in vitro” – mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Roman Giertych.

Poseł Koalicji Obywatelskiej przyznał, że było to dla niego poruszające doświadczenie. – Zupełnie tego nie rozumiem. Czy ja mam ludziom poczętym z in vitro powiedzieć, że to źle, że oni się urodzili? Przecież to brak empatii, to zło – mówił. – Nie zapomnę tego momentu, kiedy zostałem sam, klęczący na środku kościoła – tłumaczył.

– Księża nie są wykształceni, często niewiele wiedzą. Poszedłem do niego potem i powiedziałem, że technologia in vitro się zmieniła, nie trzeba zamrażać zarodków. Odpowiedział, że nie muszą zamrażać, ale mogą. Ale ja nie jestem od tego, żeby ludziom mówić, co mają robić – odpowiedziałem. Ten ksiądz mnie przeprosił – mówił Giertych.

Roman Giertych szczerze o Kościele

To zresztą niejedyne słowa Giertycha na temat Kościoła, które padły w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. – Kościół w Polsce jest niedostosowany nie tylko do życia, ale i do swojej własnej nauki. Kościół w Polsce ma cechy Kościoła z XVIII wieku. I to Kościoła, który kończył na szubienicy w czasie powstania kościuszkowskiego. Bo się sprzymierzył z targowicą, z Rosjanami, aby utrzymać konserwatywne wartości i swoje przywileje – twierdził polityk, pytany o to, czy osoba niewierząca może być zbawiona.

Poseł wrócił także wspomnieniami do dzieciństwa. Jak sam przyznał, ma wiele wspomnień z kościoła z tamtego okresu. – Ale szczególne jest dla mnie to z pobytu w Lubiniu w klasztorze założonym na początku XI wieku. Gal Anonim pisał tam swoją kronikę – mówił.

Roman Giertych wrócił do tematu aborcji

Giertych zapytany został także o jego brak poparcia dla postulowanego przez Annę Marię Żukowską z Lewicy projektu dotyczącego aborcji. – Projekt umożliwiał zrobienie aborcji przez każdego z wyjątkiem lekarza i wszędzie z wyjątkiem szpitala. Nadto wprowadzał całkowitą depenalizację wobec człowieka, np. znachora, który zrobił aborcję, a kobieta zmarła, czy się ciężko pochorowała – tłumaczył swoją decyzję polityk.

Jak podkreślił poseł, „ma trzy córki i stara się o prawo jak najlepsze dla kobiet”. – Zaproponowałem, aby aborcja do 12. tygodnia była ścigana wyłącznie na wniosek kobiety, która jej dokonała. Mówiąc językiem prawnym, to zamiana przestępstwa publicznoskargowego na wnioskowe. W takim trybie kiedyś ścigano gwałty – mówił Giertych.

– Ta propozycja całkowicie uniemożliwia ściganie aborcji bez wniosku kobiety, ale jednocześnie umożliwia ściganie partnera, który zmusił ją do aborcji przemocą psychiczną czy ekonomiczną. To są częste przypadki i miałem je w praktyce – dodał.

W jego ocenie „nie powinno się całkowicie depenalizować pomocnictwa w aborcji”, ponieważ jest to czyn, który „wkracza w wolność drugiego człowieka”. – Dlatego nie poparłem tej ustawy, uważam, że to kobiety, a nie parlament powinny decydować, czy ścigać aborcję, czy nie. Sądzę, że mój projekt jest najdalej idącym projektem, jeżeli chodzi o zaufanie do kobiet – mówił.

Czytaj też:
Walka na spoty. PiS odpowiedziało KO już po 20 minutach
Czytaj też:
Andrzej Duda ma powód do namysłu. Tak ocenili go Polacy

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza