Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Jarosław Kaczyński przyniósł ostatnio na konferencję lodówkę i wytykał Tuskowi drożyznę. Cena masła, jak mówi, zbliża się do 20 zł.
Jeremi Mordasewicz: Nie mam aż tak katastroficznej wizji, jak prezes PiS. Poza tym mleka brakuje na całym świecie. Producenci podnieśli ceny masła, żeby produkować nabiał. Bardziej opłacalna staje się produkcja sera żółtego. Tu nie ma nic rewolucyjnego. Ostatnio też drożeje kakao. I wcale nie dlatego, że rządzi Tusk, a z powodu nieurodzaju w Afryce. Rozumiem, że politycy próbują dopiec swoim konkurentom, ale w tym wypadku jest to nietrafione.
Były minister finansów i współtwórca PO Andrzej Olechowski też zauważył, że coś z cenami żywności w Polsce jest nie tak. W Hiszpanii, do której często jeździ, podobno jest sporo taniej.
I tu mnie trochę zdziwił, ponieważ ceny produktów spożywczych rosną również w innych krajach UE. Myślę, że różnica w cenach to kwestia zapasów, jakich być może firmy hiszpańskie miały więcej. Co do rzekomo wysokich cen w Polsce, przypominam, że za rządów PiS ceny rosły w tempie dwucyfrowym, a teraz – jednocyfrowym. Trzy lata temu mieliśmy wysoką inflację – 15 proc., a w tym roku prawdopodobnie będzie trzykrotnie niższa.
Niestety, większość ludzi kieruje się emocjami, nie dokonuje głębszej analizy, już nie pamięta jak było.
Ale „zjawisko drożyzny”, jak mówi Jarosław Kaczyński, można było wyhamować. Pozostawiając zerowy VAT na żywność, a także utrzymując tarcze.
Wszystko można było – pod jednym warunkiem: gdyby PiS nie doprowadził do zadłużenia państwa i zwiększenia wydatków socjalnych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.