Dyskusja o tym, czy myśliwi powinni przechodzić okresowe badania lekarskie, toczy się od lat. Takie rozwiązanie wprowadzono już w 2018 roku, jednak w 2023, zanim w praktyce weszło ono w życie, Sejm przyjął ustawę, która myśliwych z obowiązkowych badań zwalniała. Tym samym PiS, przy wsparciu PSL, wycofał się z własnego pomysłu. Temat powrócił po ostatnich wyborach parlamentarnych, a w listopadzie 2024 roku nowy projekt wnieśli posłowie Polski 2050. Zgodnie z propozycją zmian w ustawie o broni i amunicji, myśliwi musieliby badać się raz na pięć lat, zaś ci po 70. roku życia – co dwa lata.
W uzasadnieniu projektu parlamentarzyści przekonywali, że okresowe badania myśliwych to przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa publicznego, przywoływali incydenty z użyciem broni palnej podczas polowań, w tym przypadki śmiertelnych postrzeleń.
Zauważali, że myśliwi, którzy stanowią około 70 proc. posiadaczy broni w Polsce, badają się wyłącznie raz. W momencie, gdy uzyskują pozwolenie na broń.
Myśliwi konsekwentnie jednak twierdzą, że badań nie potrzebują, uważają je za pomysł wrogich łowiectwu środowisk, które chcą przetrzebić ich szeregi. Marcin Możdżonek, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej, przekonywał też, że taki obowiązek sparaliżowałoby całą opiekę psychologiczną i psychiatryczną, do tego będzie kosztować około 116 milionów złotych. Zauważał, że nie istnieje korelacja między stanem zdrowia myśliwych i wypadkami na polowaniach, bo te najczęściej są skutkiem „łamania” przepisów, a poza tym znacznie więcej jest wypadków na drogach, ale „z tego powodu nie nakazuje się badać wszystkich kierowców”.
Czytaj też:
Krwawy biznes w polskich lasach. Strzelają Niemcy, Belgowie, Francuzi. „Wszystko wytłukli”
PSL znów murem za myśliwymi
Propozycja oburza nie tylko myśliwych, ale również polityków PSL, stając się kolejną osią sporu w Trzeciej Drodze.