Agnieszka Kaszuba, „Wprost”: Ogłosiliście z Szymonem Hołownią wspólny start w wyborach. Długo rozmawialiście o wspólnej liście. To były trudne negocjacje?
Władysław Kosiniak-Kamysz: Kiedy są do podjęcia trudne i odpowiedzialne decyzje, trzeba się do nich dobrze przygotować – wszystko musi być dograne i zapięte na ostatni guzik.
Nie obawia się pan koalicji wyborczej? Lewica kilka lat temu przypłaciła swoją decyzję pozostaniem poza Sejmem. Zresztą czasami jest tak, że partie oddzielnie mają kilka procent, a razem mogą nie mieć nic...
Ostatnie badania pokazują, że nasz sojusz sumuje się i jest w stanie walczyć o jeszcze wyższe poparcie. Narracja „na wyniszczenie” będzie forsowana, ale ona nie jest prawdziwa. Jeżeli byśmy szli osobno i po dodaniu nie osiągnęlibyśmy poziomu 8 proc., oznaczałoby to, że PiS ma 70 proc. Jeżeli ktoś na opozycji życzy tego PiS-owi, to mu „gratuluję”.
My uważamy inaczej. My wiemy, że można z PiS-em wygrać. W ostatnich wyborach PSL, startując pod własnym szyldem i będąc pod ogromnym ostrzałem, uzyskał 8,5 proc., więc nie mam powodów myśleć, żeby w tych wyborach miało być gorzej.
Ale może wyborcy, którzy od lat głosowali na PSL, po sojuszu z Polską 2050 nie będą chcieli już głosować na ten komitet? Bo np. Szymon Hołownia im się nie podoba....
Myślę, że nasz sojusz akceptują i wyborcy Szymona Hołowni, i wyborcy PSL-u. Badania pokazują, że według wskazań naszych wyborców. Polska 2050 to najczęściej wymieniany partner koalicyjny.
Mówił pan wcześniej o narracji „na wyniszczenie”, z kolei Szymon Hołownia na waszej wspólnej konferencji mówił o agresji, której doświadczacie. Z czyjej strony ona płynie?
Na pewno nie pochodzi ona ze strony liderów ugrupowań demokratycznych, bo tutaj widzimy życzliwość i sami także ją okazujemy. Myślę, że ta narracja „na wyniszczenie” wynika często z niewiedzy i niezrozumienia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.