Wołoszański dostał z TVN pytanie o agenturalną przeszłość. „Odgrzewane kotlety”

Wołoszański dostał z TVN pytanie o agenturalną przeszłość. „Odgrzewane kotlety”

Bogusław Wołoszański
Bogusław Wołoszański Źródło: Newspix.pl / Michał Pieściuk
Bogusław Wołoszański będzie jedną z „jedynek” Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Sejmu. Dziennikarz TVN24 zapytał go o współpracę z wywiadem PRL, która została ujawniona w 2007 r. – Ale odgrzewane kotlety. Tak się zastanawiałem, kto je wyciągnie – skomentował Wołoszański.

W środowy poranek, 16 sierpnia, odbyło się posiedzenie Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej.

Wołoszański „jedynką” na liście KO

Przewodniczący partii Donald Tusk ogłosił wówczas nazwiska kandydatów, którzy znajdą się na czołowych miejscach list Koalicji Obywatelskiej – tj. koalicji PO, Nowoczesnej, Inicjatywy Polskiej i Zielonych – do Sejmu i Senatu.

Jednym z kandydatów Bogusław Wołoszański – dziennikarz, popularyzator historii i autor wielu książek o tematyce historycznej. Jest powszechnie znany za sprawą kultowego programu „Sensacje XX wieku”, który przez wiele lat był emitowany na antenie Telewizji Polskiej.

Rywalizacja z Antonim Macierewiczem

Wołoszański otwiera listę KO do Sejmu w okręgu nr 10, który obejmuje m.in. Piotrków Trybunalski. Zmierzy się tam m.in. z posłem i byłem szefem MON Antonim Macierewiczem, który otwiera listę Zjednoczonej Prawicy.

– Jego [Wołoszańskiego -red.] korzenie są z Piotrkowa, a jego zadaniem jest zdekonspirować lidera listy, z którą walczymy: Antoniego Macierewicza. Naprawdę nie mogę się doczekać – skwitował Tusk.

Pytanie o współpracę z wywiadem PRL

Tuż po zakończeniu wystąpienia Tuska, Wołoszański został zapytany przez dziennikarza TVN24 o niewygodny fakt ze swojej przeszłości. Chodzi o współpracę z PRL-owskim wywiadem, a właściwie bycie tajnym współpracownikiem Pionu I Służby Bezpieczeństwa.

– Nie obawia się pan tego? – zapytał dziennikarz. – Ale odgrzewane kotlety. Tak się zastanawiałem, kto je wyciągnie. A to pan – odpowiedział Wołoszański. – Sam pan o tym mówił. Także u nas w studiu, jeśli dobrze pamiętam – kontynuował dziennikarz. – Odgrzewane kotlety. Zdaje pan sobie sprawę z tego, że będą teraz wyciągane przeciwko mnie te i inne. Ale pan był pierwszy. Gratuluję – uzupełnił Wołoszański.

Do dyskusji włączyła się stojąca obok dziennikarka. Zwróciła uwagę, że Wołoszański powinien mieć świadomość, że „wchodząc do polityki takie tematy też będą się pojawiać”. – Ale to co z tego? – skwitował Wołoszański.

Ujawnienie współpracy w 2007 r.

Współpraca kandydata KO ze służbami specjalnymi PRL została ujawniona w 2007 r. przez doktora Piotra Gontarczyka z Instytutu Pamięci Narodowej, który opublikował na łamach dziennika „Rzeczpospolita” artykuł „Wołoszański szpiegował brytyjską Polonię”.

Gontarczyk poinformował, że Wołoszański współpracował pod pseudonimem operacyjnym „Ben” w latach 1985-1988 podczas pobytu w Londynie jako korespondent Polskiego Radia i Telewizji.

W archiwach zachowało się odręcznie napisane przez Wołoszańskiego zobowiązanie do współpracy. Gontarczyk podkreślił, że Wołoszański nie dostarczył istotnych materiałów wywiadowczych.

„W październiku 1985 r. autor »Sensacji XX wieku« pierwszy raz spotkał się z esbekiem w restauracji Budapeszt na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Od początku nie ukrywał, że gotów jest podjąć współpracę ze służbami specjalnymi (...) Działalność (...) w Londynie nie była jednak pasmem sukcesów. Szybko okazało się, że agent nie potrafi zdobyć zaufania ani Brytyjczyków, ani środowisk polonijnych. W tej sytuacji Wołoszański dostarczał wywiadowi jedynie swoje opinie, analizy i drobnej wartości informacje” – czytamy w artykule Gontarczyka.

Wołoszański: Nie donosiłem na nikogo

Tuż po publikacji „Rzeczpospolitej” Wołoszański przyznał się do współpracy z wywiadem PRL. Zastrzegł jednak, że zajmował się jedynie tzw. białym wywiadem i na nikogo nie doniósł. Nie brał pieniędzy za współpracę. Czasem otrzymywał jedynie zwrot niektórych kosztów.

Wołoszański tłumaczył, że traktował to jako „okazję do poznania tajników pracy służb specjalnych”. Jednocześnie zapowiedział wystąpienie na drogę sądową przeciwko wspomnianej redakcji.

Artykuł Gontarczyka określił „haniebną manipulacją dokonywaną za pomocą ubeckich metod”. Zaprzeczył niektórym doniesieniom, np. temu, że chciał wciągnąć do pracy w wywiadzie swoją teściową.

– Uważałem, że przysłużę się temu krajowi. Nie donosiłem na nikogo, nie oskarżałem nikogo (...) Moje kontakty z Polonią były nadzwyczaj rzadkie i ograniczały się spraw kulturalnych, kiedy przygotowywałem felietony o różnych wystawach, czy innych działaniach Polonii (...) Spotykałem się z dziennikarzami, głównie brytyjskimi i z innych krajów, prowadziliśmy rozmowy, wymieniając się informacjami. Bardzo często odnosiłem wrażenie, że wiedząc iż jestem korespondentem polskim przekazywali mi informacje, bo chcieli by dotarły one do polskiego rządu — skomentował w 2007 r. Wołoszański.

„Mogę spokojnie przyznawać się do tego”

Uzupełnił, że po powrocie do Polski w 1988 r. zaproponowano mu kontynuowanie współpracy. W razie odmowy zagrożono ujawnieniem dokumentów na temat jego pobytu w Londynie.

– Odrzuciłem ten szantaż dlatego, że uznawałem, ze nie mam sobie nic do zarzucenia i mogę spokojnie przyznawać się do tego, że w okresie trzech lat współpracowałem z polskim wywiadem – uzupełnił wówczas Wołoszański.

Czytaj też:
Sebastian Kościelnik na liście KO. To on zderzył się z kolumną Beaty Szydło
Czytaj też:
Tusk ogłosił, że unieważnia referendum. Morawiecki: Unieważniać to pan sobie może...