Na miesiąc przed wyborami, kampania jest już w pełni, a politycy podróżują po całym kraju, spotykając się ze swoimi zwolennikami. Słupki wyborcze jednak nie przechylają się znacząco w żadną stronę.
– Na dobrą sprawę od 2005 roku nic się nie dzieje. Większość osób, które uczestniczą w wyborach, podejmuje decyzję na długo przed kampanią wyborczą i ona nie ma decydującego znaczenia – przekonuje prof. Rafał Chwedoruk. – Myślę, że w bieżącej kampanii już nie będzie zwrotów akcji. Żyjemy w systemie partyjnym, którego stabilność powoduje, że trudno wyborców czymś zaskoczyć. Od lat mamy te same twarze, te same partie... A co najważniejsze, ugrupowania nauczyły się reagować na tanie sensacje i afery, więc w zasadzie każdy przekonuje niemal wyłącznie swoich zwolenników. Od czasu afery z posłanką Sawicką, czy aferą Rywina, partie potrafią neutralizować skutki takich wydarzeń. Jeśli w tej kampanii pojawi się jakakolwiek afera, to dużo mniejszego kalibru, a jej wydźwięk będzie adresowany głównie do zdecydowanych już wyborców.
Afera wizowa zbyt abstrakcyjna
Zdaniem politologa, nawet tzw. afera wizowa i handel azylem, w którym uczestniczył ten sam pośrednik, co w Białorusi, nie będzie znaczącym zwrotem akcji w obecnej kampanii.
– Oczywiście, najtrudniej zawsze jest radzić sobie z czymś, co przeczy polityce danej partii, co jest sprzeczne z jej programem, czy robi coś, co jej antagoniści, a jeszcze gorzej, jeśli wikła się w własne sprzeczności, natomiast przy aferze wizowej, nie spodziewałbym się czegoś więcej niż wzajemnego obrzucania się błotem – wyjaśnia Chwedoruk. – Wzajemne oskarżania się towarzyszą polskiej polityce od lat. W efekcie opinia publiczna jest już kompletnie zneutralizowana wobec wszelkich zarzutów. To już nie rusza wyborców. A polska polityka wizowa dla wielu wyborców może okazać się nieco zbyt abstrakcyjna. Oczywiście dla wyborców opozycji będzie to kolejny przykład dysfunkcjonalności państwa.
Prof. Chwedoruk wskazuje, że mimo różnych wpadek, PiS cały czas prowadzi aktywną kampanię i wzorem wyborów w 2015 i 2019 roku, próbuje mobilizować różne nisze społeczne lukratywnymi obietnicami.
– To, że notowania PiS spadły w wakacje, to jedynie efekt wyjazdów na urlop, odpoczynku na działkach, szczególnie starszej części społeczeństwa – wyjaśnia prof. Chwedoruk.
I dodaje, że ostatnie sondaże sygnalizują także niższą frekwencję.
– Ci, którzy się wahają, są niezdecydowani, to gównie wyborcy opozycji. A mają nad czym, bo mają przynajmniej trzy możliwości. To jest też jedna z przyczyn, dla której notowania PiS po wakacjach poszły do góry. Jednak raczej nie spodziewajmy się tak dużego dystansu w końcowym rezultacie, nawet jeśli wahający się nie pójdą do urn – prognozuje Rafał Chwedoruk.
Wojna domowa pomiędzy PiS i PO
Politolog zaznacza, że w ostatecznym wyborczym rozrachunku będą się liczyć jedynie dwie partie.
– Ludzie może i mają dosyć i Kaczyńskiego, i Tuska, tylko, że PiS z Platformą wygrywają wszystkie wybory od 2005 roku i żadna partia nawet na chwilę nie przybliżyła się do którejkolwiek z nich. Jeśli wczytamy się w programy wyborcze partii, zwłaszcza w dłuższym horyzoncie czasowym, to owszem, różnice są widoczne między partiami i ich liderami. Ale nie są to różnice absolutnie oddalające biegunowo te formacje od siebie. Trzeba pamiętać, że spór PiS-u z Platformą zaczął się jako pewna forma wojny domowej. Stąd przerost formy nad treścią, przerost emocji nad zawartością programów – mówił Chwedoruk.
Dodaje, że Polska żyje w stałym modelu politycznym od blisko dwóch dekad.
– To model 2+2+1. Dwie wielkie partie: PiS i PO oraz dwie średnie: Lewica i Ludowcy, a pomiędzy nimi pojawia się z reguły jedna, nieco odmienna, oparta na czynniku pokoleniowym. Jedynie dylematy rozwojowe, przed którymi stanie w przyszłości stanie Polska, będą różnicowały te ugrupowania w bardziej widoczny sposób. Może być to na przykład kwestia wejścia Polski do strefy euro, czy kwestia partycypacji Polski w pogłębianiu integracji europejskiej.
Tusk kontra Kaczyński
Rafał Chwedoruk dodaje, że obecna kampania skupiła się wokół konfliktu Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim i wzajemnym „nakręcaniu się” przez obu liderów.
– Platforma woli eksponować Jarosława Kaczyńskiego z wielu powodów, a jednym z nich jest czynnik demograficzny. Choć Donalda Tuska też trudno byłoby określić mianem debiutującego polityka, to jednak mamy tu kontrast pokoleniowy w kulturze nastawionej na ludzi w wieku młodym i średnim w przypadku Tuska i ludzi starszych w przypadku Kaczyńskiego. Na tym poległ min. Bronisław Komorowski w rywalizacji z Andrzejem Dudą. Dlatego tu PiS ma minimalnie więcej do do stracenia – twierdzi politolog.
Prof. Chwedoruk dodaje, że nawet jeśli doszłoby do debaty pomiędzy dwoma liderami, to też nie należy się niczego spektakularnego po nich spodziewać.
– We wszystkich debatach, kandydaci z reguły są przygotowani przez przez sztaby. W efekcie są to raczej melorecytacje, mówienie obok siebie, aniżeli autentyczna polemika. Zresztą, widać to po wyborczych wiecach, gdzie nawet jeden przecinek nie jest w wypowiedziach polityków postawiony przypadkowo – zaznacza politolog.
Dodaje jednak, że konflikt Kaczyńskiego i Tuska najbardziej przykuwa uwagę w obecnej kampanii.
– Politycy, którzy nie są już w średnim średnim wieku, siłą rzeczy poprzez logikę polaryzacyjnego starcia przykuwają uwagę. Wszyscy lubimy mecze piłkarskie, czy pojedynek bokserskie, gdzie jest bezpośrednie starcie dwóch stron, a po nim prosty i czytelny wynik. Dlatego wszelkie nagłaśnianie tego sporu, jest korzystne dla obu podmiotów – przekonuje prof. Chwedoruk.
Komfortowa pozycja Konfederacji w przyszłym Sejmie
Politolog odniósł się także do pozycji Konfederacji po wyborach. Chociaż w ostatnich sondażach partia nieco straciła, to mimo wszystko jej poparcie waha się od 7 do 10 procent.
– Wiele będzie zależało od wyniku największych partii, bo on narzuca jakiś kontekst. Politycy Konfederacji odżegnują się na razie od wszelkich sojuszów, bo muszą tak robić: takie są nastroje ich wyborców, którzy przez ostatnie lata byli socjalizowane ani przeciwko PiS. Z PO nie ma szansy na sojusz, bo oznaczało by to zgodę na współpracę z Lewicą – spekuluje Rafał Chwedoruk. – Trzeba pamiętać także, że Konfederacja jest konfederacją tylko z nazwy. Tak naprawdę to konglomerat bardzo różnych środowisk i jednostek o różnej przeszłości, o różnych interesach i nie zawsze też samych poglądach. I nie mam cienia wątpliwości, że tam zdania będą podzielone co do współrządzenia. W pierwszym roku po wyborach, myślę, że całkiem realne będzie to, że Konfederacja będzie tolerowała jakiś rząd mniejszościowy.
Przyszłoroczne wybory samorządowe także będą odstraszać polityków Konfederacji od ryzykownych sojuszy.
– Konfederacja jest mikroskopijna. Nie liczy się na poziomie samorządu, a nie sposób przetrwać jako formacja polityczna bez solidnego zaplecza w samorządzie lokalnym. A wejście w koalicję z PiS byłoby dla Konfederacji równoznaczne z utratą większości wyborców. Dlatego nie spodziewałbym się gwałtownych ruchów od razu – wyjaśnia prof Chwedoruk.
I dodaje, że sytuacja, kiedy Konfederacja będzie niezdeklarowanym na stałe partnerem politycznym, politykom tej partii może bardzo się opłacać, nawet bardziej niż ministerialne teki.
– Sytuacja, w której ktoś każe sobie płacić za każde głosowanie w Sejmie w sensie politycznego wynagrodzenia, jest absolutnie komfortowa dla każdej partii politycznej, zwłaszcza na cztery lata przed kolejnymi wyborami – podsumowuje prof. Chwedoruk.
Czytaj też:
Tusk nawiązał do zwolnienia Santosa. Oberwało się KaczyńskiemuCzytaj też:
Bezpartyjni Samorządowcy namieszają przed wyborami? „Opozycja narażona na straty”Czytaj też:
PiS sięga po nową broń. Tego jeszcze w polskiej polityce nie było. „Strzały snajperskie, a nie seria z pepeszy”